wtorek, 29 listopada 2011

LORDI - Deadache (2008)


Eurowizja przepustką do sławy? Takie pytanie mi się nasuwa za każdym razem kiedy słucham lub myślę o LORDI .Ten show znany jest na całym świecie i pomógł nie jednemu artyście błysnąć i zdobyć sławę na całym świecie. Jasne że wcześniej zespół istniał i nagrywał ,ale czy był tak znany jak po Eurowizji ? Nie! Kawałkiem Hard Rock Hallelujah podbili serca nawet tych co nie słuchają takiej muzyki a to już nie lada wyczyn. I teraz znają ich ci którzy na co dzień słuchają pop lub techno, tak Eurowizja przyczyniła się do rozsławienia tego zespołu i właściwie stała się przepustką do sławy. Album który zawierał owy kawałek był na stawiony na komercję i trzeba przyznać że przyciągnął wiele kupców. Ale owy album jakoś mnie nie zauroczył. Kiedy przyszedł czas na kolejny album ,oczekiwałem go z chłodem. „Deadache” bo tak został zatytułowany album został wydany w 2008 roku i uważam że jeśli chodzi o ten gatunek ,to sporo namieszali przy najmniej w moich rozliczeniach za rok 2008. Oczekiwałem na album solidny,przebojowy ,wypełniony po brzegi hiciorami , i żeby wszystko miała kopa,i otoczone mrocznym klimatem ,takim odpowiednim do tytułu i do ich strojów.
I też taki album dostałem!

Przejrzyjmy się krążkowi nieco bliżej...
Znów typowa dla tego zespołu okładka, a dodam od siebie że bardzo udana.
Tak równie dobrze jest z produkcją. Fińska perfekcja i fachowość daje osobie znać.
No i tym razem dostaliśmy aż 14 utworów ,w miarę zróżnicowanych a zarazem trzymających się kupy i wszystko stanowi nie rozłączalną całość i co ważne nie ma wypełniaczy które by ten urok zepsuły. Słuchając albumu mam nie odporne wrażenie że zespół ochłonął nie co po Eurowizji i nie patrząc na komercję, nagrali album godny ich dokonań ,choć nie odeszli od tego co było można usłyszeć na Hard Rock Hallelujah, a równie genialnych przebojów nie brakuje.

Na pierwszy ogień zespół dał mroczny intro-Scarctic Circle Gathering - aż mi się ta wyliczanka z Koszmaru Wesa Cravena mi się nasuwa. Jest mrok i normalnie zarąbisty klimat . I tak ma być!
Przejdźmy od razu do kolejnego utworu , Girls Go Chopping- wiem,wiem, tytuł może śmieszyć, ale czy chcecie czy nie ,jest to przebój równie genialny co sławny Hard Rock Hallelujah. Mocny riff który ruszy nie jednego słuchacza. Słychać wpływy wielkich kapel typu KiSS, ale czy to źle? Jasne że nie. Grunt to zrobić tak żeby było po swojemu a LORDI właśnie to robi.
No to trzeba przyznać że pierwszy wałek nieźle rozbujaj, a kolejny utwór choć inaczej się zaczyna i nieco inny styl ma, to jednak Bite It Like A Bulldog to wg mnie jeden z najlepszych kawałków na płycie. Przebój jak nic. Takie refreny to rzadkość ,bo albo muzykom brakuje pomysłu,inspiracji albo stawiają na technikę. Ale LORDI tutaj wyprzedził wszystkich. Refren po prostu niszczy obiekty. Ale poza refrenem ,trzeba nadmienić ciekawą sekcję rytmiczną gitar podczas zwrotek ,jak i podczas całego utworu. Jak wspomniałem panuje na albumie zróżnicowanie ,i choć utworów jest aż lub tylko 14 ,to album w ogóle nie nudzi,bo właśnie jest zróżnicowanie ,a nie granie na jedno kopyto. Kolejny utwór to też inny kaliber hiciora,Monsters Keep Me Company ma nawet zaloty do ballady, ale nie należy też ją tak traktować,bo potrafi fajnie bujać ,a ma takie same zalety jak poprzednie utwory. Nie mogło też zabraknąć ostrego hard rocka który kopie tyłek aż miło, uważam że Man Skin Boots zniszczy nie jednego słuchacza, bo jest to kolejny przebój z tego albumu. I tez nieco inny od poprzednich utworów ,a choćby ze względu na przytrzymanie słuchacza podczas zwrotek . Ale ma wspólny mianownik z poprzednimi , a mianowicie chwytliwy refren i nie banalne partie gitarowe. No i przyznam że nie spodziewałem się że stać zespół na tyle przebojów, bo tutaj praktycznie co utwór to przebój , no i zrobili miłą niespodziankę!
A skoro jesteśmy przy przebojach, kolejny utwór tez śmiało się zalicza do tej kategorii, Dr. Sin Is In- i czy wam początek nie brzmi w stylu AC/DC? Ale dalej już jest tylko ciekawy riff i imponujące tempo. Kurde jak fajnie buja ten kawałek. Mocnym punktem albumu jest The Ghosts Of The Heceta Head,który może jest nieco słabszy ,ale partie klawiszowe zachwycają przez co utwór zyskuje w moich oczach. Co tutaj troszkę utyka to refren oraz sekcja rytmiczna.
Nie mogło zabraknąć pośród tych killerskich przebojów, spokojnej ballady która pozwoli nieco odetchnąć. A Evilyn spełnia swoją rolę ,co więcej łapie za serce,bo to dość bardzo udana ballada. I jak słychać nawet z taką stylistyką sobie radzą muzycy z LORDI.
The Rebirth Of The Countess przerywnik którego by się nie powstydził sam KING DIAMOND. Normalnie dreszcze momentami mnie przechodzą. A dodam że bardzo fajna melodia wyszła im .
Nic was jeszcze nie powaliło? No to posłuchajcie Raise Hell In Heaven który jest jednym z najbardziej przebojowych kawałków tego zespołu a no dodatek ostry jak brzytwa. Szybki riff ,i ostre tempo. A refren to tylko czysta formalność. I na takie hiciory czeka się z utęsknieniem
Energia aż kipi z tego utworu, a przypadnie do gustu nawet najbardziej wybrednemu słuchaczowi.
Największe jakieś dziwne skojarzenie przywołuje Deadache który mi jakoś kojarzy się z popem ,to chyba przez te klawisze,chyba kiedyś był nawet podobny utwór.
Co więcej można napisać o tym kawałku? no że jest to kolejny przebój który wręcz skierowany jest na komercje i przyciągnie nie jednego słuchacza. Zarówno nadaje się do radia , jak i do przy tupania nóżką w zaciszu domowym. No jak patrzy się wstecz to widać że album zdominowały przeboje,a żeby jeszcze zakończyć album w wielkim stylu ,mamy jeszcze jeden killerowy hicior- The Devil Hides Behind Her Smile- melodia bardzo dreszczowa, a trzeba nadmienić że tą melodię rok póżniej zerżnął DARK MOOR.A nie wnikając w szczegóły, utwór znów charakteryzuje się chwytliwością ,genialnym refrenem który powali na kolana każdego! Dobre wrażenie nieco bardziej stonowany Missing Miss Charlene ale i tak świetnie pasuje do reszty. Riff też znajomy,ale czy to przeszkadza w sławieniu? Jasne że nie, bardzo dobry utwór który miło się słucha za każdym razem kiedy leci Deadache. Wygrać Eurowizje to jedno ,ale nagrywać albumy to drugie. A zespół udowodnił że Eurowizja tylko im pomogła w rozgłosie, ale nie zepsuła ich jako zespołu. Potrafią nagrywać przeboje ,a to już duży plus. Deadache to naprawdę kawał prężnego hard rocka!I choć sporo czerpią z gigantów tego gatunku,to jednak robią to w swoim stylu. Mają klimat, ciekawe,zapadające teksty a ich wyjątkowy image który jest ich wizytówka tylko im w tym pomaga. Album naprawdę namieszał jeśli chodzi o hard rock 2008 i powiem że jest to jeden z ich najlepszych albumów. Sporo plusów ma ten album do produkcji po kompozycje.
Ale ciężej znaleźć drugą stronę medalu czyli wady. Można zarzucić że grają w kółko to samo,ale po co zmieniać coś co jest dobre? Formuła się sprawdza i to jest najważniejsze.
Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz