niedziela, 27 listopada 2011

HELSTAR - Burning Star (1984)


Scena amerykańska wychowała wiele legendarnych kapel z kręgu heavy/power metal i jednym z największych bandów z tej kategorii jest HELSTAR, który został założony w 1982 roku. I po dwóch latach spędzaniu czasu na wydawaniu dem i koncertowaniu zespół zaprezentował swój debiutancki album „Burning Star”, który idealnie wprowadza to w czym zespół będzie się zajmował w kolejnych latach i w jakim stylu będzie grać. To co jest niezmienne od wielu lat w tym zespole to wokal Jamesa Rivery i to on jest jednym z głównych atutów nie tylko na tym albumie, ale i w zespole. Jak przystało na rasowego wokalistę Rivera ma ogień, ma charyzmę i niezwykłą energię, a to świetnie się komponuje z zadziornym, ostrym, agresywnym tłem. Wracając do debiutu to trzeba przyznać, że mamy do czynienia z muzyką z kręgu speed/ power metalu z klimatem płyt thrash metalowych co słychać choćby za sprawą nieco ostrzejszych partii gitarowych, czy też ze względu na surowe brzmienie. Choć słychać nawiązania do IRON MAIDEN, FATES WARNNING, to jednak trzeba przyznać, że już na „Burning Star” wypracował swój własny styl, który został zbudowany w oparciu o takie filary jak charyzmatyczny James Rivera, który jest specjalistą od górnych partii, również w oparciu o duet Barragan/Rogers którzy stawiają na energiczne, chwytliwe pojedynki gitarowe, którym nie brakuje agresji. Nie można także zapomnieć o sekcji rytmicznej, która jest czynnikiem zapewniającym dynamikę i różnorodność. Te wyżej wymienione zalety przedłożyły się na solidny materiał, który jest wypełniony po brzegi przebojami. Mamy nieco hard rockowy „Burning Star”, nastrojowy „Dracula's Castle”, czy też rozbudowany „Run With The Pack” z zadziornym motywem gitarowym. Nie brakuje też utworów charakteryzujących się dynamiką, czy też złowieszczym, ponurym motywem gitarowym i w tej roli się sprawdza „Leather and Lust”, „Possesion”, czy też „Shadow Of Iga”. Tak więc słuchając zawartości albumu można dojść do wniosku, że priorytetem kapeli było uzyskać solidny, wyrównany i przebojowy materiał, co zresztą się udało i to z jakim skutkiem. Doszukać się większych wpadek nie idzie, można zarzucić monotonność i rutynę, ale wszystko jest w takim stopniu kontrolowane, że nie wyrządzają te dwa czynniki większego zniszczenia i ostatecznie odsłuch owej płyty jest przyjemny i zapadający w pamięci. Kawał solidnej muzyki z kręgu power/speed metalu, której nie można nie znać, zwłaszcza kiedy ma się do czynienia z legendą amerykańskiego power metalu. Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz