wtorek, 22 listopada 2011

TOUCHED - Back Alley Vices (1984)

W ramach co raz większej popularności NWOBHM powstał w 1983 roku TOUCHED, który działał przez 3 lata zostawiając po sobie dwa krążki z tego gatunku. „Back Alley Vices” to tytuł pierwszego albumu, który ukazał się w 1984 r i to od niego wszystko się zaczęło. Jak przystało na album z tego kręgu jest szybko, melodyjnie, ale trzeba jedno przyznać, takiego grania było pełno, więc czym oni się wyróżniali? Ano niczym, ale to nie jest powód, żeby ich dyskryminować z powodu takiego, ze ktoś kilka lat wcześniej zaprezentował takie granie. Zespół gra z pasją, gra z odrobiną szaleństwa, a przede wszystkim gra melodyjnie dając słuchaczowi sporą dawkę przebojów. I tutaj można sporządzić pokaźną listę poczynając od stonowanego „Warrior”, gdzie można ocenić nie całkiem udany wokal Ronniego Wolstenholma, który śpiewać może i potrafi, a że mało przekonująco to już nieco inna sprawa, ale ogólnie pozostawia dobre wrażenie po sobie. Jeśli chcemy poznać jego prawdziwe oblicze radzę zapuścić, nieco hard rockowy, nieco punkowy „Heartbreaker” gdzie kłaniają się albumy IRON MAIDEN z Paulem Di Anno i tutaj już nie chodzi tylko o wokal, ale o całą resztę, sekcję rytmiczną, partie gitarowe, melodyjne solówki. Wtórne? Owszem. Zajebiste? Owszem. Są momenty takie jak „Nothing To Lose” gdzie szybkość wkracza na teren speed metalowy uwalniając się od skojarzeń z IRON MAIDEN i w takiej skórze TOUCHED najbardziej mi odpowiada. Bo oprócz świetnie dopasowanej sekcji rytmicznej, wokalu, mamy też atrakcyjne partie gitarowe w postaci riffu, czy solówek, a energia to bez wątpienia argument, który przemówi do każdego czytelnika. Nie brakuje też szosowych, hard rockowych przebojów i taki właśnie jest „Dream Girl”, czy też „Take It All Away”. I tak na dobrą sprawę, każda z kompozycji trzyma pewien określony poziom i całościowo brzmi to sympatycznie i potrafi zauroczyć klimatem NWOBHM, surowością i zadziornością. Ale żeby nie było tak różowo to muszę wytknąć kilka błędów, które są wręcz podane na tacy. Pierwszym z nich jest mało klarowne brzmienie, drugim wtórność, a trzeci za mało zapadających utworów i to właściwie czyni ten album jednym z wielu, szufladkując ich do rzemieślników i średniej klasy muzyków, którzy znaleźli się w odpowiednim miejscu i czasie. Dobra rzecz, mająca swoją wartość wśród fanów NWOBHM. Ocena: 6.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz