sobota, 5 listopada 2011

DEMON - The Unexpected Guest (1982)

Jeśli debiut został ciepło przyjęty i wyznaczał pewne standardy danego zespołu, to po co to zmieniać, kiedy można ulepszyć formułę o większą dawkę melodii, o lepsze brzmienie, dać nutkę tajemniczości i mrocznego klimatu, którym przesiąknięta jest warstwa liryczna i podać to jeszcze raz. Tak też zrobił brytyjski DEMON w roku 1982 wydając „The Unexpected Guest”. Muzycznie jakiś wielkich konwergencji w stosunku do debiutu nie ma. Ale wszystko jest jeszcze bardziej dojrzalsze i jeszcze bardziej dopracowane. Patrz w tym momencie wyselekcjonowane brzmienie, w którym jest szczypta surowości charakterystyczna dla heavy metalowych płyt tamtego okresu, ale jest też trochę ciepła, które jest wyznacznikiem udanej płyty hard rockowej. Postęp w graniu zrobili muzycy i mam tu głównie na myśli wokalistę Dave'a Hilla , który popracował nad techniką i charyzmą, a to dało oczekiwany efekt czyniąc z niego jednego z bardziej z charakterystycznych wokalistów z Wielkiej Brytanii. Duet Les Hunt/ Mal Spooner też poczynił postępy grając to bardziej zadziornie, bardziej melodyjnie i te ich pojedynki odgrywają tutaj znaczącą rolę, żeby nie powiedzieć najważniejszą. To wszystko jednak są poboczne czynniki, bo i tak pierwsze na co zwraca się uwagę to materiał i to tutaj słuchacz dokonuje porównań z poprzednim albumem. Analogicznie jak na debiucie, zaczyna się mrocznym intrem czyli w tej roli „Intro: An Observation” i jeśli chodzi o klimat grozy i demoniczny wydźwięk, to jak na tamte czasy było to pewne novum. I również w dalszym ciągu mamy melodyjny, energiczny materiał, otoczony ciepłem i przebojowością z szczyptą hard rocka, a to wszystko spięte klimatem i stylem NWOBHM. Dużą sławę zespołowi przyniósł „Don't Break The Circle”, i w sumie duża w tym zasługa BLIND GUARDIAN, który z coverował ów utwór, jednak pozbawiając tej przebojowości, zadziorności i hard rockowego zacięcia, co właśnie przesądza o niepowtarzalności tego utworu. O podobnej strukturze, o podobnej dynamice jest również rozpędzony „Total Possesion” z hard rockowym refrenem, czy też przebojowy „ The Grand Illusion”. Doszukując się większych rozbieżności pomiędzy debiutem, a drugim LP, to trzeba przyznać że na krążku dominuje znaczna liczba hard rockowych kompozycji, z łagodnym wydźwiękiem, z ciepłymi melodiami i to świetnie oddaje „The Spell” z dość wyrazistym tłem klawiszowym, inteligentny „Sign Of Madman” gdzie słychać wpływy RAINBOW i pod względem partii gitarowych też jeden z atrakcyjniejszych kawałków na płycie. Pod względem komercji, łagodności wyróżnia się ciepły „Victim Of Fortune” czy też nastrojowa ballada w postaci „Strange Institution”. Na koniec nie można pominąć jeden z najlepszych utworów jakie stworzył DEMON, a mianowicie „Deliver Us From Evil” i to jest moja ulubiona kompozycja z tego albumu. A to wszystko przez chuligański refren, który wyśpiewany przez chórek robi wrażenie, a także przez wyeksponowanie melodyjnego riffu. Jeszcze do tego ta niezwykła rytmika. Patrząc na powyższe argumenty można dojść tylko do jednej konkluzji, a mianowicie do tego, że The Unexpected Guest to bardziej dojrzały album aniżeli „Night Of The Demon” i do tego jedno z najlepszych osiągnięć DEMON. Ocena: 8.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz