wtorek, 22 listopada 2011

ZENITH - Prisoner (1986)

Czy każdy heavy metalowy krążek prosto z niemieckiej sceny musi zawierać toporną muzykę, gdzie wszystko jest na granicy smaku i atrakcyjności? Odpowiedź jest w tym przypadku jak najbardziej przecząca. Przykład? ZENITH, który mało komu jest znany, bo jak mógłby skoro wydali jedynie debiutancki album „Prisoner” w 1986 roku. I jak na niemiecki zespół, to trzeba przyznać, że nie ma tej toporności, która jest charakterystyczna dla tej sceny metalowej. Na debiucie słychać piętno niemieckiej legendy power metalowej HELLOWEEN i to zaledwie w paru utworach, ale tutaj mamy przede wszystkim kulturę brytyjską, ale nie tylko. Gdzieś pobrzmiewa IRON MAIDEN, a to gdzieś wleci nieco hard rockowego KROKUS, czy też coś z CJSS. Jednak nie skojarzenia przekonały mnie do tego albumu, a takie czynniki jak choćby wokal, który nasuwa erę DIO w BLACK SABBATH i najlepszym dowodem tego jest choćby otwierający „She's lady” które idealnie oddaje tą zadziorność i przebojowość z „Heaven And Hell” czy „Mob Rules”. Co mnie urzekło też w tym albumie to bez wątpienia również zadziorna sekcja rytmiczna, która stawia na urozmaicenie i pomysłowość i to właśnie słychać w przebojowym „Nightmare”. I tak dochodzimy do kolejnej jakże ważnej cechy tego albumu, a mianowicie partie gitarowe, w których jest pełno ekspresji, finezji, hard rockowego szaleństwa i jakże idealnie odzwierciedla to dynamiczny „Prisoner” czy też rozpędzony „Turn Around” z atrakcyjnym riffem w roli głównej. Skoro tak sprawnie idzie mi wymienianie najlepszych utworów, to wspomnę także o zadziornym „Black Out New York”, hard rockowym „Lovesong”, czy też power metalowym „And I Feel”, którym jest prawdziwą petardą i to nie tylko przez wzgląd na swoją szybkość, czy drapieżność. Reszta również ciekawa, choć bardziej emocjonalna, albo jak kto woli bardziej komercyjna. Czy zła? Na pewno nie, tylko że w nieco innym stylu. Weźmy taki balladowy „Waiting For Her” i tutaj coś z EUROPE, czy KROKUS da się wyłapać i takie kompozycje też są atrakcyjne, aczkolwiek nie sieją już takiego zniszczenia. Konkluzja? Płyta można rzec, jakich pełno było w latach 80, trochę heavy metalu, trochę NWOBHM, trochę hard rocka, niedopieszczone brzmienie, wtórność i takie tam bzdety, ale niektórym po prostu brakowało to co ma ten album ZENITH, a mianowicie przeboje, chwytliwe melodie i całościowo jest to atrakcyjne granie, dodam że mało niemieckie, co też powinno przesądzić o fakcie zainteresowania się tym albumem na nieco poważniej. Zespół jednego albumu, ale w statystykach nie liczy się liczba, a jakość. Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz