środa, 2 listopada 2011

SCORPIONS - Blackout (1982)

Mało kto wie, że po wydaniu „Animal Magnetism”, że w dobie sukcesu i swojej sławy SCORPIONS groziło zawieszenie działalności czy też rozpad. A wszystko przez chorobę strun głosowych Klausa Meine. Frontman udał się na roczne leczenie, które i tak nie dawało gwarancji, czy wokalista wróci do zespołu i do swojej funkcji. Producent Dieter Dierks, chciał zbudować nowy zespół, ale pomysł legł szybko w gruzach, bo SCORPIONS to prawdziwy zespół, który tworzy zgrana paczka przyjaciół na dobre i na złe. Jednak po nocy przychodzi zawsze dzień. Klause uporał się z groźną chorobą, a zespół wrócił na szczyty i to do sławnie. A wszystko za sprawą dość heavy metalowego albumu „Blackout” z 1982 roku. Jeden z najlepszych wydawnictw niemieckiej formacji i to powiem wam każdy. Album perfekcyjnie dopracowany, a to pod względem technicznym dając krążkowi, rasowe heavy metalowe brzmienie, wypełniając go dużą liczbą przebojów, czego brakowało na poprzednim albumie, no i co ważniejsze mamy do czynienia z równym materiałem i do tego zróżnicowanym. W skrócie wrócono do koncepcji z „Lovedrive”. Czego jest najwięcej na tym albumie? Bez wątpienia porywającego heavy metalu, pełnego dynamiki, ostrości i czadu. Jakże świetnie to odzwierciedlają otwierający „Blackout” krótki „Now”, czy też rozpędzony „Dynamite”, który robi za najostrzejszą kompozycję. Tradycyjnie nie obeszło się bez pięknych łamaczy serc i tu okazale się prezentuje kultowy „When The Smoke Is Going Down” czy też chwytliwy „You Give Me All I Need”. Są również takie typowe kawałki, które nastawione są przede wszystkim na przebojowość i to idealnie oddaje „No One Like You”, nieco irytujący „Can't Live Without You” który stanowi zaplecze tego albumu. Również nieco odstaje rockowy „Arizona”, który ma nieco monotonny riff. Jednak najbardziej zaskakuje „China White”, który trwa 7 minut i nie jest to w żadnym wypadku ballada czy smętne granie. Oj nie. Jest zadziorny motyw gitarowy, w którym słychać nawiązania do LED ZEPELLIN, czy też innych klasycznych zespołów. Utwór zachwyca pod względem posępnego klimatu, a także nie banalnej aranżacji, bez wątpienia jeden z najlepszych, ambitniejszych utworów SCORPIONS. Kto by pomyślał, ze po chorobie Klaus będzie w takiej formie? A jest i to w bardzo wysokiej i bez wątpienia jest to kolejna zaleta tego krążka. Również pod względem instrumentalnym jest o niebo lepiej niż na poprzednim albumie, są w końcu energiczne partie gitarowe, jest czad i melodyjność, a i przebojów nie brakuje. Klasyka SCORPIONS, którą zdobi najlepsza okładka zaprojektowana przez Gottfrieda Helnweina. Ocena: 9.5/10

2 komentarze: