poniedziałek, 22 marca 2021

BLACK DIAMONDS - No tell Hotel (2021)


 Szwajcarski Black Diamonds wraca z nowym albumem. "No tell Hotel" to już 4 album tej formacji, która działa od 2004r i jest to udana kontynuacja tego co dostaliśmy na "Once Upon a time" z 2017r. To w dalszym ciągu mieszanka hard rocka i glam metalu. Sama muzyka skierowana do fanów Ac/Dc, Kiss, Motley Crue, Alice Coopera czy Guns Roses. Na pewno nikt nie będzie się nudził z Black Diamonds.

Miła dla oka okładka, soczyste brzmienie pokazują że band się przygotował i zadbał o każdy szczegół. Liderem tej grupy jest wokalista Micheal Kehl, który nadaje całości hard rockowego pazura. To dzięki niemu płyta utrzymana jest w klimacie glam rocka. W partiach gitarowych wspiera go równie utalentowany Chris Johnson i panowie w swojej grze stawiają na proste rozwiązania i dużą dawkę przebojowości. Płytę otwiera prosty i zarazem bardzo chwytliwy "No tell Hotel", który znakomicie oddaje klimat lat 80. Album promował "evil Twin", który ma w sobie sporo heavy metalowego pazura. Ten utwór oddaje w pełni styl zespołu i ich potencjał. Mocna rzecz! "Lonesome Road" może jest nieco komercyjny, ale ma coś z Bon Jovi, a także coś z Scorpions. Dobrze się tego słucha.Taki przebojowy "saturday" mocno czerpie z twórczości Def Leppard i to kolejny prosty i chwytliwy kawałek na płycie. Nie do końca przekonuje mnie spokojny i komercyjny "Hand in Hand". Końcówka płyty to również spore nawiązania do dokonań Def Leppard i dobrym tego przykładem jest zadziorny "Reaching for the stars".

"No tell hotel" to dobrze skrojony album hard rockowy z nutką glam metalu. Mamy proste i chwytliwe melodie, a do tego pełno pomysłowych riffów. Naprawdę dobrze się tego słucha i panowie pokazują, że dobrze czują się w takim graniu. Jeśli ktoś lubi muzykę w stylu Bon Jovi, Motley crue czy Kiss ten powinien posłuchać nowego dzieła Black Diamonds.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz