piątek, 12 marca 2021

BLACKMORES NIGHT - Natures Light (2021)


 Do tej pory płyty Blackmore Night ukazywały się systematycznie w określonych odstępach, ale na "Nature's Light" przyszło czekać fanom 6 lat. Poprzednie albumy czarowały klimatem i ciekawymi motywami. Nowy krążek utrzymany jest w tej samej stylistyce co poprzednie wydawnictwa, ale już nie ma takiego efektu "wow" i nie ma takiej przebojowości. To po prostu solidny album autorstwa Candice Night i Ritchiego Blackmore;a.

Candice Night to wyjątkowa wokalistka, która czaruje swoim głosem i ma w sobie to coś. Nic się tu nie zmienia. Ritchie dalej gra swoje folkowe motywy i choć tęsknie za czasami Rainbow i nieco mocniejszych granie Blackmore;a to i tak brzmi to wciąż ciekawie. Już taki "Once upon December" wpada w ucho i zapada w pamięci. Jest melodyjnie i nastrojowo, czyli to co stanowi o uroku Blackmore;a night. Troszkę mniej czaruje stonowany "Four Winds" i czegoś mi tu brakuje.  Niby pojawia się instrumentalny "Darker shade of black", ale mało tutaj popisów Ritchiego jak dla mnie. Jednak miło jest usłyszeć popisy mistrza. Dobrze wypada też radosny i marszowy "natures light", choć z całej płyty najbardziej przypadł mi do gustu "wish you were here", który dobrze pamiętam w wersji Rednex. Bardzo udany cover.

"Natures light" niby to kolejny, typowy album Blackmore night, ale już mniej przebojowy i mniej urokliwy. Candice i Ritchiego stać na znacznie ciekawszy materiał. Płyta godna uwagi, ale nie zaliczę jej do najlepszych w dorobku tej formacji. Szkoda, może na następny album nie przyjdzie nam czekać kolejny album 6 lat?

Ocena: 5.5/10

1 komentarz: