środa, 16 stycznia 2013

INSANIA - Sunrise In Riverland (2001)

HELLLOWEEN miał przeogromny wpływ na gatunek power metal, to oni przyczynili się do jego narodzin i rozpowszechnienia. Miał tak ogromny wpływ, że narodziło się pełno kapel, która starało się stać kopią tego zespołu. Na myśl przychodzi oczywiście TRICK OR TREAT czy też szwedzki zespół INSANIA. Obecnie zespół ten gdzieś zapadł się podziemie, ostatni album ukazał się w 2007 roku, a ich najlepszy okres przypada na początkowy okres działalności. I choć kapela została założona w 1992 r, a ich najlepsze płyty ukazały się w okresie 1999 – 2003, to jednak albumy brzmią wciąż świeżo, a kapela jest najlepszym przykładem, że można tworzyć muzykę pokroju HELLOWEEN i STRATOVARIUS nie odbiegając zbytnio od poziomu prezentowanego przez te kapele. Czy jednak kopia może być tak genialna jak oryginał?

Niestety, ale nie. HELLOWEEN czy STRATOVARIUS to pionierzy i fachowcy w swojej dziedzinie. INSANIA choć nie nagrała albumu, który by miał taki wpływ na gatunek co np. HELLLOWEEN i ich „Keeper Of The seven Keyes” to jednak udało im się stworzyć ciekawy styl, który apogeum osiągnął moim zdaniem na albumie „Sunrise In Riverland” z 2001 r, gdzie można wytknąć im podobną radość, podobną melodyjność i technikę tworzenia przebojów. A kiedy partie gitarowe duetu Juhano/Dahlin brzmią niczym te Hansena/Weikath, a wokalista David Henriksson to mieszanka Kiske i Koltipelto i nawiązań do HELLOWEEN i klucznika jest znacznie więcej. Mamy podobnie klimatyczną, utrzymaną w stylu fantasy okładkę, czy też czyste, przejrzyste brzmienie. To co charakteryzowało „Keeper Of The Seven Keys” to przede wszystkim przebojowość, niezwykła melodyjność, nieco słodki wydźwięk, taki nieco grzeczny, bez agresywności i znakomita praca muzyków. Tutaj pod tym względem album znów przypomina tamten krążek i nawet niektóre przeboje mają podobny wydźwięk jak te z „Keeper Of The seven Keys part 2” HELLOWEEN. Tak jest z otwierającym instrumentalnym „Finlandia”, który ma podobny styl, charakter i konstrukcję co „Invatation” HELLOWEEN i na tym nie kończą się skojarzenia. Refren „Eagle Fly Free” można się doszukać w „The Land Of The Wintersun” i jest to jedna z najdłuższych kompozycji. Utwór pełen ciekawych, złożonych solówek i nie można mu odmówić dynamiki, czy też zadziorności ,podobne skojarzenia mam w melodyjnym i przebojowym „Lost In Time”, który przesiąknięty jest stylem Kaia Hansena i tutaj to słychać w sferze gitarowej. Słuchając rytmicznego „Heaven Or Hell” można wyłapać patenty charakterystyczne dla STRATOVARIUS i choć kawałek jest nieco wolniejszy i mniej przebojowy, to wpisuje się w standard tego co należy rozumieć jako granie pod dwa wielkie zespoły power metalowe. Też solidną kompozycją jest tutaj „Beware The Dragons” aczkolwiek nieco przesłodzoną i jak dla mnie mało wyrazistą. Jak przystało na power metalowy album wzorowany na HELLLOWEEN czy STRATOVARIUS to musi być ballada, jednak”Angels In The Sky” jest dla mnie średni i jest to bez wątpienia najsłabszy punkt tego albumu. Przede wszystkim jest zbyt długi bo trwa około 8 minut i nie dzieje się w nim za dużo, ot co powtarzanie kilka razy tego samego. Kolejnym wielkim przebojem, takim do bólu przypominającego twórczość HELLOWEEN i „Eagle fly Free” jest „Heading For Tommorow” co zresztą słychać w niemal identycznym refrenie, jednak nie jest to jakiś duży minus, a jedynie plus, że kapela także potrafi stworzyć świetne przeboje, które zapadają w pamięci. „Sunrise In Riverland” to właściwie ta sama formuła, choć tutaj pachnie nieco AVANTASIA i „Metal Opera part I”. Kolejną rozbudowaną kompozycją na płycie jest „Seasons Of Life”, który stara się przedstawić wiele ciekawych melodii i złożonych motywów i wychodzi to zespołowi nadzwyczaj dobrze. Całość zamyka lekki, nieco hard rockowy „Time of Prophecies” , który jest kolejnym przebojem, na który trzeba zwrócić szczególną uwagę podczas słuchania.

Jeśli się lubi twórczość HELLOWEEN czy sTRATOVARIUS, jeśli ma się słabość do nieco słodszego, mniej agresywnego power metalu, z niezwykłą melodyjnością i chwytliwością, jeśli lubi się partie gitarowe w stylu Hansena i wokal wstylu Kiske to trzeba to znać. „Sunrise In Riverland” to bardzo udana kopia „Keeper Of The seven Keys part II” i wg mnie najlepszy album szwedzkiej formacji, która obecnie milczy i nie wiadomo czy pracuje nad czymś nowym, czy może szykuje się ku rozpadowi. Jednak zespół się zapisał się w power metalu dzięki temu albumowi jako klon HELLOWEEN i to całkiem dobry.

Ocena: 8/10

1 komentarz: