czwartek, 3 stycznia 2013

WINDRUNNERS - Undead (2013)

3 dzień nowego roku 2013 i czas napisać o pierwszej płycie z tego roku, a jest nią debiutujący w tym roku ukraiński WINDRUNNERS. Zespół, który swój styl muzyczny określa mianem power/speed/ heavy metalu i po trochu z tych gatunków słychać, co już dla mnie jest plusem, bo to jest w końcu ulubiony mój przedział jeśli chodzi o heavy metal. Czy debiutancki album „Undead” ma więcej plusów? Czy jest to album, który wzbudza pozytywne odczucia podczas słuchania?

Aby poznać album, trzeba poznać zespół, a ich historia rozpoczyna się w 2008 roku kiedy to został założony i nastawiony na granie power/speed metalu z elementami heavy metalu czy też thrash metalu. Ich styl jest przesiąknięty wpływami PRIMAL FEAR, HELLOWEEN, BLOODBOUND czy też bardziej heavy metalowymi zespołami typu JUDAS PRIEST czy IRON MAIDEN co zresztą słychać to w jaki sposób są konstruowane melodie, partie gitarowe, to jakie solówki występują i to jak konstruowana jest tutaj przebojowość. Taki styl jest gwarancją tego, że sporo słuchaczy sięgnie po ten album, co jest bardzo dobrym chwytem. Na szczęście styl i nawiązanie do tych znanych kapel jest na takim poziomie, że nie ma powodów do narzekania. Oczywiście styl jest wtórny i takich płyt, takich zespołów jest coraz więcej, ale nie można powiedzieć, że mamy do czynienia z kapelą, która grać nie potrafi i nie ma siły przebicia przez dość silną konkurencję. „Undead” to solidny album, który jest dziełem młodych muzyków, którzy wiedzą co mają robić i jak to robić, żeby osiągnąć pożądany efekt, który ma zadowolić muzyków oraz słuchaczy. Czym byłby ten album bez mocnego, zadziornego wokalu Tima, który pełni rolę również gitarzysty? Czym byłby ten album bez tego jej maniery przypominającej Andiego Derisa czy Patrika Johanssona z BLOODBOUND? Czy można byłoby mówić o solidnym albumie bez tej zróżnicowanej, mocnej sekcji rytmicznej, czy też bez zadziornych riffów, energicznych, melodyjnych solówek, bez tych chwytliwych melodii wygrywanych przez duet Tim/Vlad, czy też przez Tritę, która pełni rolę klawiszowca? Zapewne nie i w połączeniu z mocnym, dobrze wyważonym brzmieniem te cechy stanowią siłę tego wydawnictwa.

Pora skupić się na materiale i opowiedzieć z czym mamy do czynienia. Otwieracz „Undead” nieco mrocznym wydźwiękiem, zadziornością i niezwykłą melodyjnością nasuwa oczywiście BLOODBOUND i jest to solidny kawałek utrzymany w konwencji heavy/power metalowej. JUDAS PRIEST i PRIMAL FEAR to zespoły, które wyraźnie dają o sobie znać w dynamicznym „Lifeless”, który niektórym powinien być znany z mini albumu, który promował ten pełnometrażowy album. Energiczny riff, rozpędzona sekcja rytmiczna, praca gitar utrzymana w power metalowej formule to cechy „First”, który przypomina ostatnie dokonania HELLOWEEN. Bardziej stonowane klimaty przesiąknięte gothic metalem, nieco hard rockiem można usłyszeć w „Time”. Oczywiście jest i ballada, a „Prisoned in stone” to solidna ballada, lecz i bez niej album byłby równie interesujący. Średnie tempo i riff w stylu JUDAS PRIEST to właśnie cały „Eternal”, który jest kolejnym chwytliwym i takim łatwo zapadającym utworem na płycie. Do moich ulubionych kawałków zaliczę z pewnością dynamiczny „Evil Potion” i zamykający „Goodbey My Darling”, który jest przyozdobiony bardzo interesującymi melodiami, które wygrywane są przez gitary i klawisze.

Rok 2013 zaczął się całkiem dobrze jeśli chodzi o muzykę heavy metalową. Mamy już pierwszy bardzo solidny album, pierwszy ukraińskiej formacji, która ma potencjał, która potrafi nagrać dopracowany i atrakcyjny dla słuchacza album i „Undead” jest tego znakomitym przykładem. Pozycja obowiązkowa dla fanów heavy/power metalu, mocnych, zadziornych riffów, ostrego wokalu, chwytliwych melodii i przebojów, które zapadają w pamięci. Gorąco polecam!

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz