wtorek, 30 sierpnia 2011

ACCEPT - Death Row (1994)

Accept po wydaniu dobrze przyjętego przez fanów „Objection overruled” nie przestał tworzyć, ów chęć słuchania Accept mimo ich lat, wciąż dawała zespołowi powód żeby dalej tworzyć. Po reaktywacji zespół zaczął grać ciężej, agresywniej, nie tracąc przy tym swojego charakteru co można było usłyszeć na Objection Overruled, który przynajmniej brzmi jak klasyczny album Accept. To w takim razie jak nazwać kolejny album „ Death Row” z 1994 roku? Tutaj zespół zrobił krok do przodu, ewoluował. Poszedł dalej w kierunku, ciężaru, brudu, toporności i ostrego grania. Jest sporo różnica między tym krążkiem, a poprzednim, nie wspominając o tych z lat 80. Nie ma takiej dynamiki na albumie co na poprzedniku, nie ma takiej przebojowości, chwytliwości. Jest wolniej, bardziej topornie, melodie wygrywane przez Wolfa są nie atrakcyjne, są przekombinowane i całość jest nastawiona na techniczne granie. Bez wątpienia jest to najcięższy album Accept, co nie oznacza, że najlepszy. Co więcej jest to jeden ze słabszych albumów tej formacji. Można ów styl zaakceptować, bo spotkałem się z zachwytami nad tym albumem, jednak spotkałem się też z niezadowoleniem. Z tym albumem jest tak jak z Jugulatorem Judasów, może to zaakceptować, albo olać. Wadą albumu jest nie tylko styl, ale też ponad godzinny materiał i do tego nie równy.

Sprawdzony zabieg zespołu, a więc tytułowy kawałek jako pierwszy do odstrzału. Już od pierwszej chwili gdy słychać „Death Row”. Słychać, że to nie jest ten Accept co kiedyś, a przy najmniej nie ten co na poprzednim albumie. Jest ciężar, brud, toporność i agresja z poprzedniego albumu. Ale jest też powolne tempo, wręcz takie mulące, jest nieatrakcyjność pod względem melodii, pod względem refrenu. Jasne jakieś echa Acceptu są, bo jest przecież Baltes, Wolf, Udo i są bojowe chórki, co daje nam znać, że to Accept. Bawiąc się w jaka to melodia, wątpię żeby ktoś zgadł co to za zespół gra. Mimo tylu narzekań, tytułowy utwór po kilka latach katowania przypadł mi do gustu. Bo to jest kawałek mocnego heavy metalu, może mało acceptowego, może mało atrakcyjnego, ale jest tutaj taki bunt, taki brud i chyba przez to jakoś przypadło mi to do gustu. No i podoba się też wokal Dirkschneidera na tym albumie. Tutaj na tym albumie jeszcze był w formie. Nie ma szału, ale jest dobre rzemiosło. Rok temu Accept wrócił z „Blood of the nations” i słychać tutaj źródło ciężaru, agresji którą zespół pokazał na tamtym albumie. Na tym albumie, zwłaszcza w takim kawałku jak „Sodom & Gommora”. Jest to najdłuższy utwór na płycie, jeden z takich ciekawszych na płycie. Ma trochę dynami z poprzedniego albumu, ale wciąż jest to nie atrakcyjne, brudne granie. Jest ciężko i to słychać już nie tylko w partiach gitarowych i w wokalu, także w sekcji rytmicznej. Nie jest to jakiś killer, ale dobry kawałek z ciekawym popisem talentu Wolfa Hoffmana, choć najlepsze lata za nim, to jednak wciąż ma w sobie to coś. Jeśli o mnie chodzi, jeden z najlepszych utworów na płycie. Fanom „Blood of The nations” do gustu powinien przypaść „The Beast Inside”, gdyż analogiczny utwór znalazł się na tamtym albumie. Utwór trwa prawie 6 minut i mamy tutaj rasowy heavy metal. Pomysłowe wejście w postaci akustycznej gitary, prosty i zapadający w głowie refren jak i riff. Mój ulubiony kawałek na tym albumie. No i słychać Accept, a to już coś. Wiem, wiem paskudny jest „Dead On” ale spójrzmy na niego z innej strony. Prosty skoczny riff, bardzo fajnie buja, a bojowy refren jest zrobiony wręcz pod koncert. Wiem, klasy, genialności i poziomu starego Acceptu tu nie ma, ale jest to bez wątpienia jedna z takich ciekawszych kompozycji an tym albumie. Bez wątpienia jasno na tym albumie świeci nieco rock'n rolowy, ale za to bardzo melodyjny „Gun's R' Us”. Kawałek się wyróżnia na tle innych. Jest melodyjny, jest atrakcyjny dla ucha, nie ma takiego silenia się na ciężar. Jest swoboda, luz i rockowe szaleństwo i słychać coś ze starego Acceptu. Ten utwór też zaliczam do czołówki tego krążka. Dobry start ma „Like Loaded Gun” słychać Acceptowy riff, choć później zostaje to przytłoczone ciężarem, brudem i topornością, nie potrzebnie. Rzemiosło i nic ponadto. „What Else” miał chyba być bardziej dynamiczniejszy, bardziej skoczny i niestety nic z tego nie wyszło. Jeden z najgorszych kawałków w historii zespołu. Dopiero połowa albumu, a słuchacz już jest taki zmęczony, to źle świadczy o tym albumie. Łagodniejszy wydźwięk ma „Stone Evil”, ale bardziej to brzmi jak Udo solo niż Accept. Znów ciężko znaleźć jakieś pozytywy. Nie porozumieniem jest też „Bad Habits Die Hard” i tutaj chcieli zbliżyć się do poziomu i stylu z poprzedniego krążka. No i znów nieudana misja. Bo nie ma tutaj atrakcyjnej melodii, a refren brzmi jakoś sztucznie. I to czego się obawiałem czyli zlewanie się w jedną kompozycje stało się rzeczywistością. No bo „Prejudice” niczym się nie odróżnia od poprzednich kompozycji. Takiej lekkiej adrenaliny daje „Bad Religion” i brzmi to znajomo. Rollling Thunder z „Blood of the Nations”? No jest to kolejny dobry kawałek z tego albumu, który warto znać. Jest dobra rytmika, tempo i chwytliwy riff. W „Generation Clash II” chcieli klimatem się chyba zbliżyć do Balls To The wall. Niestety kolejna porażka. Dobrze na tle tego heavy metalu na dopingu wypada akustyczny „Writing on the wall” i to jest dowód, że nie liczy się tylko ciężar i agresja. Ci którzy w jakiś sposób wytrwali ten niestrawny materiał, mogą sobie jeszcze posłuchać dwóch instrumentalnych utwór „Drifting Apart i „Pomp and Circumstance” które są po prostu średnie.

Czy Accept Udo może być słaby? Może a ten album i następny są tego dowodem. Brzmi tutaj sztucznie, gdzieś zatracili swój charakter, swój geniusz w komponowaniu. Nie ma ani przebojów, ani atrakcyjnych melodii. Nie ma też refrenów, które można by sobie zanucić samemu. Nie ma nic, jest sztuczność, silenie się na ciężar i agresje. Jest mrok, brud, toporność, kwadratowość, jest także rzemiosło. Jak można usłyszeć, nawet najwięksi upadają, żeby potem powstać z podniesioną głową,żeby się odrodzić niczym feniks z popiołu. Album należy potraktować jako ciekawostkę. Nota: 4.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz