czwartek, 18 sierpnia 2011

ROCKA ROLLAS- The war of steel has begun (2011)

Kocham granie w stylu lat 80, granie heavy/ speed metalu. Na takim graniu się wychowałem. Zawsze przyjmuje z otwartymi rękami zespoły, które grają pod Iron Maiden, Running Wild, Accpet, Grim Reaper czy Crossfire. Tak ostatnio szperałem w necie i natrafiłem na zespół Rocka Rollas. I jedyną informację jaką znalazłem to że są ze Szwecji i że właśnie wypuścili za pośrednictwem wytwórni Stormspell records debiutancki album - „The war of Steel has Begun”. To jest po raz kolejny dowód na to, że co raz więcej grania pod lata 80, nie trzeba daleko szukać, Striker , Enforcer, Crystal Viper, teraz jeszcze dochodzi Rocka Rollas. Jasne, wtórne granie, jasne że oparte o sprawdzone patenty, ale satysfakcja z odsłuchu tym razem gwarantowana. Jest miks surowości, miks melodii, porywającej sekcji rytmicznej i sporo bojowych i zachwalających heavy metal refrenów. Okładka która przedstawia opancerzony czołg strzelający we wszystkie strony sugeruje raczej thrash metal niż heavy speed metal, ale cóż znów można zauważyć adnotację do lat 80.

Już od pierwszych dźwięków słychać że mamy granie wzorowane na latach 80. Otwieracz „Dark Future” i słychać tutaj pierwsze albumy Running Wild, ale nie tylko bo można też usłyszeć Warlock, Iron Maiden i także wiele innych znanych zespołów. Nie ma może w tym utworze jak i w całym albumie jakieś oryginalności, ale nie tego się od nich oczekuje. Zespół stawia na sprawdzone patenty i robi to w sposób bardzo dobry. Enforcer i te inne zespoły, muszą ustąpić miejsca szwedom. Riff pełen agresji, drapieżności i dynamiki. Ale tutaj melodia gra pierwsze skrzypce. Muzycy odwalają kawał porządnej roboty, szkoda że nie mogłem znaleźć nigdzie nazwiska wokalisty, bo jest tutaj znakomity. Brzmi nieco jak młody Matos, choć też nasuwają się też inni śpiewacy. Solówki podobnie jak w latach 80 były podłożem i gruntem większości albumów, to one nie raz wyciągały albumy na lepszy poziom. Tak jest i tutaj. Są one melodyjne i odegrane z polotem wygrywając za każdym razem jakieś atrakcyjne melodie. Pierwszy killer zaliczony. Running Wild daje o sobie znać w „Metal The Possers to death”. Oczywiście słychać to w sekcji rytmicznej, w riffie, w całym brzmienie. Zaś niektóre melodie wygrywane przez gitarę prowadzącą można podczepić pod żelazną dziewicą. Ostatnio sporo spotykam zespołów które zapożyczyły swoje granie z Running Wild. Nie raz wychodzi to dobrze, nie raz źle. Najczęściej brakuje tego ducha, brakuje tej pasji do grania i pomysłowości. Tutaj tym razem jakby nieco ciężej, nieco surowiej, ale koncepcja ta sama, melodyjne granie w latach 80 i to bez jakiś kombinacji. Refreny proste i do tego chwytliwy, słuchając tego kawałka miałem wrażenie, że ta płyta wyszła naprawdę w latach 80. „Barbaric Attack' to też niemiecka szkoła grania heavy metalu. Mammy Accept w początkowej fazie, a także piracką banderę Kasperka w sekcji rytmicznej. Refren brzmi bardziej w stylu kapel thrashmetalowych, a może kolejna inspiracja? Bardzo fajna solówka, taką jaką lubię, melodyjną i energiczną. Wokalista już od pierwszych sekund wkradł się w moje łaski. Brzmi znajomo, świetnie sobie radzi w górkach, gdzie potrafi wyciągnąć głos, a także w niskich, gdzie potrafi nieco mocniej zaśpiewać. 100 % Running Wild i niczym cover owego zespołu brzmi „Fight For lord” tym razem nie tylko sekcja rytmiczna brzmi jak niemiecki zespół, ale sam riff wyjęty z działalności zespołu. Znów prostota przez cały utwór, choć tym razem kompozycja bardziej buja, jest bardziej radosna, bardziej melodyjna i taka utrzymana w skocznym tempie. Mój numer 1. Accept i Running Wild spotykają się w „More metal than the steel” i tym razem kawałek utrzymany w średnim tempie, bardziej bojowo, bardziej rycersko i coś z Manowar zostaje przeplecione. Brakowało mi ostatnio takich kompozycji. Prostota jest tutaj źródłem energii i jest tym co przekonuje słuchacza. Wszystko ostatnio stara się grać rozmachem, grać nowocześnie i grać co raz to dziwniej. Rocka rollas ma inne poglądy, gramy swoje, proste heavy/speed metalowe granie nie patrząc się na nikogo. Dla jednych takie granie które mogłoby się idealnie prezentować w latach 80 będzie świetną podróżą w przeszłości, a dla drugich będzie to kicz i prehistoryczne granie. Prawdziwą taką petardą w stylu Warlock, Accept i X-wild jest „heavy metal Machine” i tym razem wokalista śpiewa nieco ostrzej, ale dalej piszczy i dalej fajnie wyciąga górki, i to jest prawdziwy lider zespołu. Szybki i drapieżny riff, jednak melodii nie brakuje jak i nieco surowości. Solówki na tym utworze brzmią jak Pretty Maids na albumie Red, Hot and heavy. Urocze są po prostu. Znów Running Wild czy Warlock daje o sobie stać „Metal of Steel” i tym razem nieco słabsza kompozycja, pomimo świetnie bujającego riffu, ale refren nieco kładzie kompozycję. Już o wiele lepiej prezentuje się kolejna taka petarda - „Road warrior” i tutaj znów rycersko, bojowo, znów szybko i dynamicznie. Sporo popisów gitarowych jak na 3 minutowy kawałek. Kolejna mocna pozycja na albumie. „Warriors of steel and metal” i nie jest to nic innego niż te poprzednie kompozycje. Znów dynamika, agresja, bojowość, chwalenie metalu i melodyjność. Agent steel i Running Wild jak najbardziej na miejscu w tym wypadku. W ostatniej kompozycji tj „Heavy Metal Kings” spodziewałem się więcej Manowar, a jest więcej Running Wild, nawet Stormwarrior. Prosty i może kiczowaty refren jak i riff, ale czyż inne było granie w latach 80? Ja tam kupuje to brzmi to fantastycznie. Końcowa melodia to czyste Running Wild.

Wytwórnia stormspeel gromadzi pod swoimi skrzydłami mało znane zespoły i nie inaczej jest z debiutującym Rocka Rollas. Zespół nie dba ani o karierę czy też sławę, bo w innym przypadku mieliby własną stronę, jakieś informację czy coś. A tak mamy szwedzki zespół grający wtórny speed/heavy metal i trzeba dodać, że bardzo dobry. Nie ma silenia się na coś co im nie leży, nie udają nikogo, grają tylko pod te zespoły, które miały wielki wpływ na nich. Słychać dużo niemieckiej sceny heavy metalowej, najwięcej Running Wild co mnie bardzo ucieszyło bo kocham ten zespół, a skoro już zakończyli działalność to ja wciąż szukam zespoły grające podobnie. A Rocka Rollas od dziś będą do nich zaliczał. Nie znajdziecie tutaj świeżości, czy nowoczesności, ale szczerość i miłość do heavy/speed metalu lat 80. Szukasz dynami i melodii, surowości i zapadającego wokalisty? To właśnie to znalazłeś. Enforcer i inne zespoły, możecie usiąść na ławkę rezerwową, teraz gra Rocka Rollas. Nota 8.5/10

1 komentarz:

  1. Dla mnie najlepszy album Rocka Rollas. Prosty, dynamiczny heavy metal. Dobra produkcja, umiejętne zestawienie instrumentów i wokalu. Kompozycje melodyjne, zwięzłe, odpowiednie ich zestawienie. Wokalista ma specyficzną, ale pasująca do muzyki barwę głosu. Na plus też chórki. Nic dodać, nic ująć. Okładka oryginalna zdecydowanie lepsza niż na reedycji.
    Szkoda, że w naszym kraju trudno dostępny w dobrej cenie. Jeżeli Ced znalazłby czas z chęcią poznałabym wersję remasterowaną lub ponownie nagraną. Jednak chyba na to się nie zanosi, zważywszy, że Rocka Rollas to projekt zamknięty.

    OdpowiedzUsuń