sobota, 27 sierpnia 2011

GAMMA RAY- No World Order (2001)

Jak brzmiała Gamma Ray na początku lat 90 każdy wie. Nie pewnie, grając pod Helloween, eksperymentując, szukając własnego stylu. Rok 1995 obrót o 180 stopni. Odchodzi Ralf Scheepers powodów wiele, mówi się o jego odległym miejscu zamieszkaniu, czy chęci śpiewania w Judas Priest, ale mało kto wie, że Kai Hansenowi nie podobało się, że nie wkładam on w swój śpiew serca. Gamma Ray zaczynała nabierać swoje charakteru, porzucając nalepkę – zespół byłego lidera Helloween. Końcówka lat 90 to już umacnianie swojej pozycji. Mamy podróże w czasie. No i co ciekawe Kai Hansen był wstanie stworzyć wraz z Pietem Sielckiem innym zespół Iron Savior i działać w nim. Jest rok 2000 r Gamma Ray przypomina o sobie fanom i to the best of „Blast from the past” i nie jest to zwykłe the best of jakie serwuje nam choćby Iron Maiden. Kai Hansen ambitnie podszedł do tego i na grał większość utworów na nowo. Jednak fani wciąż czekali na nowy album GR, pomimo tego że Kai wystąpił w Avantasii i Iron savior. W roku wyszedł „No World Order” i miał wyjść pod skrzydłem wytwórni Noise Records, Niestety została wykupiona przez Sancturay i tak o to pod szyldem Metal is records będący jednym z koncernów tej wytwórni wypuszczony nowy krążek Co ciekawy można go nazwać albumem koncepcyjnym, bo całość oparta jest na opowieściach o spiskowej teorii dziejów, o masonach czy templariuszach, którzy mieli i nadal mają wpły na dzieje i losy świata, w którym żyjemy. Skąd taki pomysł u Gamma Ray? Cóż źródło inspiracji należy szukać w książce ich kolegi. Jak brzmi Gamma Ray w nowym tysiącleciu? Przede wszystkim agresywnie i mrocznie. Nie ma wesołych melodii, nie ma słodzenia jak ostatnio miało miejsce na 2 ostatnich płytach. Zespół nagrał dość ciężki album, a na pewno cięższy i agresywniejszy niż ostanie albumy. Gamma Ray w nowym tysiącleciu czerpie garściami z Judas priest. Zaraz zejdą się malkontenci że to kopia painkillera, rapid fire itp. Jak to Kai fajnie ujął z jednych wywiadów, że nie zrezygnuje z kompozycji dlatego że jest znajoma melodia, albo coś innego. I dobrze zrobił, kto dziś jest oryginalny w 100 %? Kto dziś nie czerpie pomysłów od starszych. Zresztą nawet Helloween za czasów Keeperów były porównywany do Im, czy JP, więc problem tkwi w naszych umysłach. Gamma Ray jest jednym z tych nie wielu zespołów, który trzyma poziom praktycznie od narodzin, nie wypuszcza słabych albumów,a większość z nich jest więcej niż bardzo dobra. Omawiany album jest dla mnie jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym albumem promienistych. Dlaczego? !11 arcydzieł, każdy praktycznie jest inny, każdy ma ws obie ogień, przebojowość, szaleństwo i dozę mroku. A przecież, wciąż jest to Gamma Ray. To jest właśnie geniusz Kai Hansena praktycznie co album to inne wydźwięk, inne pomysły inny klimat, a jednak to wciąż Gamma Ray. Co ciekawe od lat Gamma Ray dostarcza nam nie tylko power metalowej muzyki na najwyższym poziomie, ale też okładki. Ostatnio okładkę rysował człowiek legenda Darek Riggs. Tym razem ktoś inny robił cover. Styl podobny, choć Herviego Monjeauda jest bardziej przyjemny dla oka. Czy tylko mi się kojarzy ona z Brave new World? Co takiego przedstawia? No jak widać, walkę dobra ze złem. Produkcją albumu zajął się ponownie Hansen i Schlachter co wychodzi im znakomicie. Kto najwięcej utworów skomponował? Głupie pytanie. No jasne, że Hansen i doliczyć się można 7 na 11 kompozycji jego autorstwa. Pokaźna liczba, czyż nie.

Dawno Kai Hansen nie raczył nas na albumie intrami. Czyżby nie chęć do takiej formy utworów? A może brak pomysłów? Ostatnie intro było...w 1990 roku. 20 lat po i mamy „Induction” nazwa pewnie każdemu przypomina nazwy intr z Keeper Of The seven keys. Tylko muzycznie i pod względem klimatu są inne. Tamte były instrumentalne, a tutaj Kai Hansen jednak śpiewa i przypominają się krótkie kompozycje z „Land of the free”. Kolejna różnica to klimat. Tam było bajecznie, magicznie i tak w stylu fantasy. Tutaj jest mrok, jest buntowniczość, jest podniosłość. Brzmi to jak otwarcie jakiegoś pojedynku, jakieś bitwy. To tempo, ta melodia i styl aranżacyj i istny epicki klimat, do tego te gregoriańskie chórki i łacina. Najlepsze intro jakie Hansen skomponował. Chwila pózniej i mamy „Dethorone Tyranny” autorstwa Daniela Zimmermanna, który tworzy w swoim autorskim Freedom Call, więc ma doświadczenie, ale jest różnica. Tam wypuszcza ciepłe kluchy, a tu killery, czyżby Kai kontrolował wszystko. Jeden z najszybszych utworów na płycie, jeden z tych najagresywniejszych. Co od razu może rzucić się na słuch to połączenie agresji, drapieżności i dzikości z Judas priest „Painkiller”, takiego nowoczesnego brzmienia, z stylem Gamma Ray wypracowanym na „Land Of The Free”. Mamy tutaj taki bardzo oryginalny i bardzo chwytliwy motyw, a także łatwo wpadający w ucho refren,a le taka jest właśnie Gamma Ray. Ale nie grają w kółko tego samego, ileż tutaj motywów ileż melodii się przewija przez te 4 minuty. Kai poczynił postepy jeśli chodzi o wokal, co słychać w tym utworze, ale najbardziej w „Heart of the Unicron” będący wizją Hansena na temat utworu Judas Priest, a mianowicie na temat „Painkiller” Najbardziej słychać inspirację o wym utworem w głównym riffie, w solówkach, no i przede wszystkim w wokalu i w stylu śpiewaniu zwrotek przez Kai'a Hansena. I słuchaj tu ludzi, że przeciętny z niego wokalista. Pokuszę się o stwierdzenie, że to najostrzejszy kawałek pana Hansena. Hellowen zawsze gdzieś jednak mimo wszystko, gdzieś zawsze towarzyszy muzyce Gamma Ray, może nie w takim stopniu jak kiedyś, ale jednak. No jak tu się oderwać od genialnego Keeper of The seven keyes i „I want Out”? Cóż autocytat w „Heaven or Hell” słyszalny nie tylko w riffie, czy w refrenie? I co z tego? Co źle się tego słucha? Utwór nieco łagodniejszy, nie ma takiej agresji, nie ma takiej dzikości. Ale wciąż słychać wysoki poziom. Łagodny jest nie tylko riff, ale też cieplejszy jest też refren. No i pierwszy raz słyszę tak wyraźnie klawisze w muzyce Gamma Ray, mogliby by czasami więcej tego typu zagrywek stosować. Ktoś powie po co zrzynać od innych, po co nagrywać te same melodie, które ktoś kiedyś nagrał? A po to żeby brzmiało to świeżej i lepiej, a tak jest w przypadku będącego już klasykiem GR „ New world Order” gdzie motyw przewodni zaczerpnięty jest z DEEP PURPLE "Rat Bat Blue" oraz HELLOWEEN "Heavy Metal Hamsters. Kai wykorzystał, przetworzył, dał od siebie patenty z Helloween jak choćby solówka wyjęta z „ I want out” i wyszedł killer. Utwór idealnie się sprawdza na koncertach i nic dziwnego, ze jest grany na każdym. Warto zwrócić na ostrą i nie banalną solówkę Henja. Tak w ogóle pojedynki solówkowe są niczym ta walka dobra i zła z okładki. Spotkałem się z opiniami, że „Damn The Machine” to jeden z najsłabszych utworów na płycie. A nie jest to związane z tym, że kawałek jest nieco inny niż te dotychczasowe? Kawałek jest najcięższy, jest bardziej posępny, bardziej mroczny i taki dość zagrany nowocześnie. Znów sporo się dzieje przez te 5 minut. Sporo ciekawych przeplatających się melodii i motywów. Tak się urozmaica albumy. Jak dla mnie cichy zabójca, bo jest najwolniejszy i zarazem najcięższy. Spece od muzyki, już mogą wytykać kolejny plagiat w „Solid” kolejna zrzynka z judas priest? Oj, nie to jest nowa, lepsza wersja „Rapid Fire”. Z tym,że to nie jest heavy/speed metal, to jest pełną gębą power metal. Ciekawie odświeżony motyw. Znów sporo Kai dodał od siebie, przede wszystkim ciekawą linię wokalną, począwszy od tej w zwrotce, czy tez w dalszej części. Utwór bardzo, dynamiczny i bardzo melodyjny. Znów można się delektować pojedynkiem obu gitarzystów, dzisiaj nieco odpuszczają sobie zespoły w tym aspekcie, a szkoda bo to jest piękno tego gatunku. Kompozytorem jest oczywiście Hansen, tak jak w przypadku „Fire below” i znów często obrzucany błotem utwór. Też kawałek odegrany z takim nowoczesnym zacięciem. Kawałek brzmi oryginalnie. Jest mroczny i ciężki riff. Tutaj nawet to hard rockowy brzmi i ma tutaj na myśli ten feeling w riffie, w skocznym i bujającym refrenie. No i ten tekst o piekielnym ogniu, no to jest co w Gammie zbyt często nie można było spotkać. Utwór inny, ale czyż nie jest dobrze urozmaicić album, czyż nie jest dobrze być oryginalnym? No i Kai pokazał się z nieco innej strony. Końcówka krążka, nie jest słodka jak na poprzednim albumie, a Henjo Richter nie sprzedaje nam tym razem cukru, choć jego utwory i jego styl są nie do podrobienia. Słysze wejście i riff „Follow Me” i wiem, że skomponował go Richter. Utwór ma takie łagodne brzmienie, melodie coś jak „Heaven Or hell”i jest to coś również dla fanów Helloween. No i podoba mi się ten tekst o tym, podążaniu do nieba, lepsza świata. Album promował „The eagle” do którego nakręcano kiczowaty teledysk. Ale nie to jest ważne. Ważne, że mamy kolejny killer, tym razem jest to najbardziej rozbudowana kompozycja, która liczy sobie 6 minut. A dzieje się tutaj sporo, począwszy od ostrych partii gitarowych, ocierających się o geniusz pojedynków na solówki, czy też pełnego uniesień refrenu. W przypadku tej formacji, kontrowersje zawsze budzą ballady, ale tym razem Richter i jego „Lake of tears” to łamacz serc, który sprawia że chce się naprawdę płakać i wylać całe jezioro łez. Dodam, ze to jedna z najlepszych ballad zespołu.

Gamma Ray albo się kocha albo nienawidzi, można dołączyć do fanklubu, słuchać i wielbić ich za muzykę, za pojedynki, za klimat, za energię, za wokal Kai'a,który tutaj jest na najwyższym poziomie, za szaleństwo, albo można stać jak słup i być obojętnym na ich muzykę, ale fakt że to oni trząsa sceną niemiecką i power metalem i tak musisz wziąć pod uwagę. Wybieraj Niebo albo Piekło. Ja wybrałem, a ty? Nota: 10/10

2 komentarze:

  1. A po co wybierac między piekłem a niebem jak można wybrac No World Order...po prostu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasunął mi się "Heaven or Hell":D Szkoda że zespół rzadko kiedy teraz sięga po utwory z tego albumy czy "majestic". A jak się podoba nowy krążek?

      Usuń