środa, 20 lipca 2011

KALMAH - For the revolution (2008)

Pamiętam jak dziś, rok 2008 kiedy to pewna osoba poleciła mi zespół o nazwie Kalmah, który gra no właśnie. Ni to melodyjny death metal, ani power metal, ale można to określić w sumie jako extreme melodic metal. W roku 2008 zespół wydał kolejny swój długograj o nazwie „For The Revolution” i rewolucja jest w porównaniu do poprzedniego „Black Waltz” jest powrót do korzeni, a więc grania sprzed wg mnie najcięższego albumu. Przede wszystkim zespół powrócił do szybkiego i drapieżnego grania, co mnie oczywiście bardzo ucieszyło. Ponadto melodie są wyraziste i takie markowe jeśli chodzi o ten zespół, z żadnym innym zespołem nie da się ich pomylić. Mamy dużo harshu i brutalności, która najwyraźniej jest pozostałością poprzednim albumie. Album zawiera 9 utworków, które prezentują naprawdę wysoki poziom jeśli chodzi o muzykę w tym klimacie. I przyznam że są to utwory bardzo oryginalne. Nie ma kopiuj w klej. To jest właśnie cały Kalmah nie da się ich pomylić z innym zespołem.

Puszke pandory otwiera znakomity tytułowy utwór- „For The revolution
Jeden z moich ulubionych numerków z tej płyty. Solidny i potężny za każdym razem. Rzuca na kolana nawet tych co nie lubią takiego grania. Jest brutalność, ale oswojona przez melodie, które od razu chwytają, bo są naprawdę są jedyne w swoim rodzaju. Pekka i Antti Kokko nie raz przekonają o swoim nadzwyczajnym talencie jeśli chodzi o grę na gitarze. Gdy inni grają oklepane i średniej klasy melodie to tutaj panowie wygrywają nam bardzo energiczne i łatwo wpadające melodie, które nie raz nasuną nam odmianę melodyjnego death metalu, ale trzeba zaznaczyć, że Kalmah prezentuje nie co inny styl. Jest tutaj jak i na całej płycie nieco mroczny, bagienny klimat. To co mnie zaskoczyło przy pierwszym odsłuchu to genialna mieszanka brutalności i melodyjności. Refren w tym utworze jest bardzo koncertowy i jeszcze to zwolnienie. Niby mamy 5 minut, a utwór i tak oferuje sporo ciekawych motywów. Sekcja rytmiczna, a więc bas i perkusja nasuwa mi przede wszystkim „The Black waltz”. „Dead Man's Shadow” zapewne nie jednemu kojarzy się z black metalem. A to za sprawą nieco wolniejszego tempa i bardziej stonowanego riffu. Także i tutaj melodie grają pierwsze role. Słychać wysunięte klawisze, które prezentują atrakcyjne melodie, ale jednak najlepiej wypadają zmiany motywów, a to raz wolniej, a to raz szybciej. Trzeba podkreślić, że utwór został wyposażony w jedne z najlepszych solówek na płycie. Ogólnie utwór ma klimat i ducha poprzedniego albumu. „Holy Symphony Of War”- to bez wątpienia następny killer na tym albumie. Od samego początku oczarowuje słuchacza szybką pracą gitar i właściwie riff jest bardzo energiczny. Utwór nieco rycerski, a to za sprawą czystych chórków w refrenie i na takie utwory warto czekać, kolejne kilka lat. Słychać tutaj właśnie powrót do wcześniejszych albumów. Również i tutaj nie zawadza element, który jest wręcz ostoją tego albumu. Mowa o solówkach.
Poziomem również nie odstaje 'Wings of Blackiening” gdzie też słychać wcześniejszy okres zespołu. Znów mamy dużo ciekawych melodii, motywów i chyba najciekawiej prezentują się klawisze. Jak dla mnie jest to kolejny energiczny utwór z ciekawą sekcją rytmiczną. Typowej ballady może i nie ma. Ale za takową można uznać „Ready For Salvation” i jak dla mnie jest to killer, pomimo tego że nie ma takiej brutalności, takiej szybkości i drapieżności. Ale klimat i melodie świetnie współgrają z tym co wcześniej słyszałem. Trzeba przyznać, że utwór mimo tego, że mamy harsh i ciężkie brzmienie to i tak ma spory ładunek emocjonalny. Tak melancholia jest tutaj wszechobecna. Tak jak i poprzednie tak i „Towards the sky”nie obniża poziomu albumu. Co jest charakterystyczne dla tego utworu to skoczne tempo i melodie. Ogólnie główny motyw który słychać już na początku utworu bardzo fajnie buja. Ale utwór ma też drugie oblicze, a mianowicie bardziej stonowane i mroczniejsze. Oba światy idealnie się uzupełniają i nie kolidują ze sobą.
Choć poziom jest tutaj diabelnie równy i ciężko coś wybrać spośród tych killerów jeden taki najlepszy, to jednak ja od pierwszego dosłuchania miałem już swój numer 1. A jest nim nic innego jak „Outremer” mam tutaj szybkość, drapieżność i naprawdę świetną partię wokalną, które też ma dwa oblicze. Ale melodie to podczas refrenu, to w solówkach zniszczyły mnie. Niesamowita kompozycja. Nie wiem czemu ale właśnie refren i owa melodyjność opętała mnie od samego początku. Bez wątpienia najlepsza kompozycja jak dla mnie. A żeby nie było tutaj też perka i solówki są jakby lepsze niż w przypadku poprzednich utworów. Imponujący jest też „Coward”. Zachwyca przede wszystkim stonowany i bardzo melodyjny riff. Ciekawie brzmi to w wolnym tempie. Oczywiście są też zmiany temp, motywów, a takie kompozycje zawsze są pożądane. Klawisze są bardzo znaczące dla tego kawałka. Like a Slave” słychać w riffie nieco klimatów z folkowego grania. Oczywiście kawałek jest tak samo genialny jak pozostałe. Jest tutaj bardzo melodyjnie i szybko. Jednak najbardziej porywa mnie za każdym razem refren oraz duża dawka atrakcyjnych melodii.

„For The Revolution” to album bez skazy, pełen brutalności i melodyjności i trzeba przyznać, że w roku 2008 album nie miał sobie równych. Mamy tutaj zróżnicowany materiał a to wszystko przedkłada się na najlepszy moim zdaniem album zespołu. Każdy utwór utkwił mi w pamięci, każdy z nich jest dla mnie tak samo niszczący. Skoro nie ma wad, nie ma zastrzeżeń to czemu nie dać maksymalnej oceny? Nota; 10/10 Gorąco polecam. Dobry album żeby zacząć przygodę z tym zespołem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz