środa, 20 lipca 2011

SILENT FORCE - Walk the earth (2007)

Czy S-f to tylko Iron Savior, Space Odyssey i Stratovarius?
Ano nie a ostatni album niemieckiego Silent Force jest tego najlepszym dowodem.
Bo " Walk The Earth" ma właśnie taki klimat nadający się do tematyki s-f, i choć tutaj jest ona bardziej pod fantasy to jednak nie można odmówić tutaj klimatu spod znaku sience fiction.
To, że nie nagrają drugiego „ Worlds Appart” każdy wiedział, ale że nagrają nie wiele gorszy album nikt się nie spodziewał, nawet ja. Choć rok 2007 był bogaty w ten gatunek, to jednak kto jak kto ale Silent Force utrzymał poziom i nie zawiódł swoich fanów, a nie którym sprawił miła niespodziankę, nawet tym co w nich nie wierzyli. To czym album może się różnić od poprzedniego to tym że tutaj klawisze odgrywają znaczącą rolę, to one stanowią o bardzo dobrym poziomie tego albumu i tworzą niezwykły klimat. Choć muzycy zostali ci sami, to jednak styl faktycznie uległ zmianie, nie wielkiej ,ale zawsze to zmiana. Co do albumu, to mam nie odparte wrażenie, że jest tutaj nieco nie równo pod względem poziomu utworów, bo mamy faktycznie parę perełek, ale niestety znajdą się też słabsze utwory, które wymagają dopracowania. Bo jeśli chcecie szukać wad wśród produkcji czy też formy muzyków to może to być nie wykonalne, bo tutaj ciężko się do czegoś przyczepić,coś potępić skoro jest to dobre. Tak więc,problem tkwi w kompozycjach i nie mam tu na myśli wykonania,aranżacji, lecz pomysłu na same utworu. Bo z tego co słychać to zawiódł właśnie ten drugi czynnik, zabrakło pomysłów na 12 utworów, które trafiły na album.

Gdy słucha się takiego otwieracza- „Man & Machine” to ma się wrażenie, że album będzie tak samo dobry jak poprzednik. Niezwykły wokal, który jest wspomagany przez bardzo podniosły chór. Oczywiście duże brawa za warsztat muzyczny. Drugą perłą jest tytułowy kawałek- „Walk The Earth”, który może i brzmi znajomo, ale sztuczka polega na tym, żeby umiejętnie to zrobić i zatuszować, tak żeby nikt cię nie oskarżył o mistyfikację i im się to udało, bo ciężko określić źródło pomysłu na ten utwór. Dobry start czyż nie? Idąc za ciosem trzecią perłą jest szybki i prawdziwy killer - „ Point of No Return”. Takie utwory zawsze się słucha z zachwytem i jak słychać zespół nie wyszedł z wprawy przy szybkich, pełnych energii utworach.I teraz się zaczną schodki. Bo 3 genialne utwory za nami, a „In From the Dark” jest co najwyżej dobry. Ratuje go niezła praca gitar oraz całkiem udany refren. Hmm dziwnie się zaczyna „The King Of Fools” co nie? I ciekawie czyżby się domyślili, że za tym nijakim wstępem kryje się jeden z najlepszych utworów na płycie? Raczej Nie.Utwór ma bardzo imponujący riff oraz niezwykłą melodyjność. Ale nie tylko instrumentalnie niszczy, bo również świetnie sobie radzi Cooper, ba jest to najlepszy utwór pod tym względem. Totalną klapą jest „The Child Within”, na szczęście szybko złe wrażenie zaciera kolejna perła na tym albumie - „Goodby My Ghost”, który ma najlepszy refren!
Nigdy nie ceniłem reguły, żeby praktycznie na każdym power metalowym albumie była ballada, bo nigdy nic nie wiadomo co z tego wyniknie i w przypadku Silent Force i „ Walk The Earth” moje obawy się spełniły, bo „Save Me From Myself „ to miałka ballada, w której nie ma się czym zachwycać. O wiele lepiej się prezentuje „My Independence Day”, który wg mnie jest najcięższym utworem, ale w żadnym wypadku nie od różnią się od stylu jaki zespół prezentuje na albumie. Natomiast w „Blind Leading the Blind” bardzo cenię sobie wysunięty bas.
Na deser dostajemy 2 świetne utwory: „Running Through the Fire „ , „Picture of a Shadow”.
Są one szybkie, krótkie i bardzo melodyjne, ale wierzcie mi są one mocnym punktem albumu.

Jeśli chodzi o power metal w roku 2007 to był to udany rok i co ważne było w czym wybierać.
Choć Silent Force żadnej rewolucji nie zrobił, ani nie pokonał innych to jednak nie ma się czego wstydzić, bo nagrali naprawdę bardzo dobry album, który powinien się spodobać fanom tego gatunku. Najważniejsze jest to, że nie spadli poniżej swojego poziomu, ani tez nie zaczęli pogrążać się w innym stylu. Za porządny warsztat muzyczny i miłe wrażenie z odsłuchu, należy się przynajmniej 7/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz