wtorek, 5 lipca 2011

AVANTASIA - Metal Opera part 2 (2002)

W dzisiejszym świecie muzycznym czy też filmowym jest sporo ,żeby nie rzec nadmiar kontynuacji kultowych serii, kultowych dzieł, które były wyznacznikiem w dziedzinie filmu czy też muzyki, nie wiadomo czy to jest spowodowane odcinanie kuponów od tych wielkich dzieł, czy twórcy chcą zarobić na danym tytule pieniądze ,pogrzebując zazwyczaj to co zostało osiągnięte czy robią to specjalnie dla fanów, którzy dali by wszystko żeby zobaczyć/usłyszeć kontynuację swojego ulubionego dzieła. Ja tam nic nie mam przeciwko kolejnym częścią danego dzieła, jeśli jest on przemyślany i robiony z głową. Niektóre projekty robią wrażenie, ale wg mnie złotą regułą na takie chwyty jest robienie czegoś za ciosem i najlepiej w takim składzie co pierwotnie. I lepiej żeby było w jakiś sposób połączone ze sobą. I jak wiemy takie chwyty nie przemyślane były zgnojone przez fanów, natomiast kontynuacje robione z głową i z taką pasją jak przy pierwszej części mogą przynieść niespodziewany sukces jak np. Kepper of The Seven Keys part 2, czy też właśnie......Avantasia- metal Opera part 2!Która umocniła pozycję zespołu, która jest uzupełnieniem pierwszej części. Tobias Sammet głowa Edguya, który ze swoim projektem AVANTASIA po raz drugi uderzył niesamowitym dziełem, który przez niektórych bije jedynkę choć ja tak nie uważam, ale bez wątpienia jest to bardzo udana kontynuacją tego przedsięwzięcia , ale jak było wcześniej wiadomo będzie to kontynuacja historii i tego co było na jedynce, więc nie można było mówić o porażce, zresztą Tobias postarał się skompletować podobny skład!Więc nie było mowy o porażce. Zresztą jak wiadomo płyta osiągnęła podobny sukces...

Na szczęście utalentowany Tobias od początku ukartował ,że będzie to dwu częściowa opowieść fantastyczna o gabrielu zrobiona w klimatach metalowej opery. Zawsze podziwiałem Tobiasa nie tyle co za wokal co za łeb do tworzenia utworów, w Edguyu tworzy majstersztyki, ale tak naprawdę w tym projekcie się otworzył i rozwinął skrzydła, pokazał całemu światu ,że Avantasia to nie pozostałości po Edguyu, lecz coś zupełnie świeżego, wręcz unikatowego jeśli chodzi o scenę metalową. Krążek ujrzał światło dzienne w Sierpniu, a dokładniej 26.08 2002 r.I muszę przyznać że tym razem album zdobi przepiękna okładka ,coś troszkę skojarzyła mi się z piękną okładką Keepera 2 ,ale idealnie przedstawia to co będzie nas czekało po odpaleniu krążka.

Dobra od razu pozwolę sobie przejść do zawartości krążka. bardzo ciekawym zabiegiem było wysunięciem najdłuższego kawałka na przód,tak album otwiera znakomity „THE SEVEN ANGELS”- utwór który niszczy nie tylko długością czy też rozbudowaniem i zmianami temp lub gościami (a jest ich sporo) lecz niesamowitą aranżacją. Ale trzeba przyznać ,że zabieg z rozpoczęciem od najdłuższego kawałka po raz kolejny się sprawdziło jak np w przypadku The X Factor IM. Zawsze miałem słabość do tego utworu,a to ze względu na klimat i niesamowitym przepychem jeśli chodzi o dźwięki czy też popisy wokalne, czy też unikatowe chórki które przypominają jakiś chórek dominikanów czy innych osób świętobliwych , kolejną mocnym atutem utworu jest to że co chwili coś się dzieje , nie trzymają się jednego motywu, nie usypiają ,ani też nie przynudzają nadmiarem ciężaru czy też słodkością, idealnie zostało wyważone, słuchając tego kawałka od pływa się w ten świat fantasy. Jedno jest pewne,drugiego takiego długiego kawałka już nie usłyszymy na tym krążku, więc jak można przeczuć reszta część płyty jest zdominowana przez 5min kawałki. A zaczyna się od utworu który jest zatytułowany jak jeden kawałek GR ,mowa o „NO RETURN” ,który oczywiście nie jest coverem GR. Ten utwór jest naprawdę niesamowity, gdyż jest bardzo chwytliwy i pełen znakomitych melodii, oczywiście rękę Richtera słychać, przez co mamy do czynienia z power metalowym killerem. Tym razem Tobiasowi towarzyszą w partiach wokalnych Kiske, Matos.Wiec zabójczy duet można by rzec. Jest to naprawdę genialny kawałek,którego nie można opuścić. Numer 3 na tym albumie zawsze przysparzał mnie o dreszcze, a to ze względu na niesamowitą aranżacje, klimat oraz na imponujący refren, tak mowa o „THE LOOKING GLASS” Bardzo interesujący kawałek, w którym główną rolę nie odgrywa ciężar,szybkość czy łupanka, ano nie to wszystko zostaje zastąpione powalającym refrenem ,ciekawym rytmem gitar oraz niszczącą solówą. Po dużej dawce melodyjnego powerka,pora się zrelaksować przy miłej dla ucha balladzie „IN QUEST FOR”- no co jest tutaj mocne to gra Tishera na pianinie. Ogółem fajna balladka, ale słyszałem lepsze. Dobra walić tam rozczulanie nad balladami, po raz przejść do jednego z lepszych kawałków Sammeta EVER,o to mam zaszczyt przedstawić wam najcięższy kawałek Avantasii - „THE FINAL SACRIFICE” i nie miałbym nic przeciwko, gdyby Edguy grał w taki stylu. Ten utwór od razu mi pod pasował, bo to co tutaj wyprawiają muzycy z szczególnym naciskiem na Sammeta to chylę czoło, bo brzmi to rewelacyjnie, a Tobias udowodnił że jego głosik nadaje się do nieco mocniejszych utworów.
Utwór wyróżnia się spośród tej płyty,co zresztą słychać Dla mnie jest to nr.1 jeśli chodzi o part 2.
NEVERLAND”toż to kolejna dawka melodyjnego grania najwyższych lotów i po raz kolejny jest to kompozycja wypasiona pod każdym względem .Zarówno wokaliści niszczą jak i sama aranżacja. Ten kawałek również wpadł mi podczas pierwszego obrotu, bo nie mogło być inaczej. Ten kawałek aż się prosi żeby go sobie jeszcze z kilka razy odtwarzać i żeby nucić sobie zajebisty refren.
Zaczyna się naprawdę melodyjnym riffem , w którym od razu słychać styl Richtera, po paru sek Rob Rock niszczy swoim unikatowym głosem w pierwszej zwrotce. Refren to jak przystało na Sammeta, chwytliwy i zapadający w głowie. I oczywiście tym razem solówka należy do Richtera,który nie zawodzi po raz kolejny. „ANYWHERE”- o wiele lepsza ballada niż IN QUEST FOR, ale rozkręca się pod koniec, bo tak przez cały czas trzyma w napięciu i dominuje melancholia, no cóż na pewno nie mogło zabraknąć na tym projekcie nieco bardziej łapiących za serce wałków. Moim zdaniem na większą uwagę zasługuje kolejny utwór, który ma wszystko to co najlepsze w tym projekcie utwory ,mowa o „CHALICE OF AGONY” .
Też zawsze go wyróżniałem jeśli chodzi o drugą część metalowej opery. Genialne popisy wokalistów, porywający refren,świetna aranżacja na czele z riffem. Zaczyna się spokojnie,ale krzyk Tobiasa rozpoczyna prawdziwą rzeż, chwytliwy riff od razu wdziera się wmyśli, ale to co słychać podczas zwrotki to jest dopiero uczta:D Matos na zmianę z Tobiasem, świetny efekt. Pamiętam jak byłem nieco młodszy i dopiero rozpoczynałem przygodę z powerkiem to miałem odróżnić wokal Matosa i Tobiasa, cholernie podobne wokale mają. Zawsze uważałem ze podstawą perfekcyjnego utworu jest zabójczy refren, i tym razem taki otrzymałem. Chalice of Agony to prawdziwa kwintesencją avantasii. Na uwagę zasługuje również „MEMORY”,w którym po raz kolejny przewodzi gitarka Ludwiga, a więc po raz kolejny mamy nie co cięższy wałek, coś dla tych którzy polubili Final sacrififce. I oczywiście darze go równie wielką sympatią. Zaczyna się mocnym riffem,i muszę przyznać ze bardzo łatwo go zapamiętać. i tak prawie przez cały utworek towarzyszy ten motyw. Podczas zwrotek Ralf Zdiarstek daje popis swoich umiejętności wokalnych, i jestem pod wrażeniem bo idealnie pasuje do tego tła .No niema to jak zakończyć krążek w spokojnym,podniosłym stylu. Album zamyka „INTO THE UNKNOWN” który jest dobry, ale bez jakiegoś obesrania. Utwór zaczyna kwestia Sharon den Adel, która po raz kolejny zniszczyła swoim anielskim głosem. No a tak resztę utworu dominuje Tobias. Na szczęście solówkę wykonuję Timo Tolki. No więc tak wygląda pokrótce zawartość. Do tego trzeba wspomnieć,że i tym razem album został idealnie przygotowany, świetne brzmienie, soczyście brzmiące solówki itd .

Ale przejdę od razu do podsumowania:

No więc Avantasia part 2 jest z pewnością tym album, którym spokojnie można okrzyknąć arcydziełem, bo spełnia wszystkie kryteria, które powinien spełniać album walczący o to miano. Ten album jest idealnym przykładem ,że jak się chce to można stworzyć idealną kontynuację wielkiego dzieła, choć nie zawsze się to udaje. Tutaj trzeba zauważyć, że dwójka powstała tylko rok później, podobnie jak choćby Keeper part 2. Skład też ten sam,więc to co było gwarantem jedynki ,stało się tez podstawą dwójki. Również należy zwrócić uwagę,że tak naprawdę to nie goście się tu liczą,lecz pomysły Sammeta ,bo tak naprawdę to jest jego projekt, a goście mu tylko pomogli stworzyć coś unikatowego. To on tak naprawdę jest głównym autorem jak i bohaterem tej opowieści. To do niego zależało czy to będzie coś w klimacie jedynki a może czegoś innego.
Avantasia metal Opera, zarówno jedynka i dwójka są cenionymi wysoko albumami, zrobiły wielką furorę wśród fanów takiego grania, jak fanów danych osobistości,bo jakby nie było to one w dużej mierze przykuły uwagę słuchaczy. Do dziś robi niesamowite wrażenie podczas słuchania, wytrzymał próbę czasu i choćby nie wiem co będe go uważał za jednego z lepszych krążków na power metalowej scenie. Minęło już prawie 10 lat,a albumy są wciąż świeże i robią powalające wrażenie. Takie kawałki jak Seven Angels, Final sacrifice czy też Neverland pozostają długo w głowie i aż się proszą żeby odpalić je wraz z pozostałymi perełkami. Metal Opera part 2 to wg mnie arcydzieło,najlepszą rzecz jaką mógł stworzyć Sammet. Za to cudo należy się tylko jedna ocena...10/10 I jeśli ktoś nie miał przyjemności posłuchać Avantasia Metal opera to radzę to czym prędzej nadrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz