wtorek, 5 lipca 2011

SAVAGE CIRCUS - Dreamland Manor (2005)

Kiedy ma się dość, no kiedy ma się dość grania w jednym zespole? Zawsze powód ten sam. Rozbieżności muzyków i chęci grania co innego oraz inne wizje zespołu. Najwidoczniej i Thomen Stauch znany pałkarz Blind Guardian miał dość grania w zespole z którym był związanym przez 20 lat. Po wydaniu kiepskiego Night At The Opera można było się domyślić, że coś się zmieni w zespole, ale takich zmian nikt się nie spodziewał. W 2005r Thomen odchodzi z BG i wszyscy fani power metalu zapatrzeni ową sytuacją czekali na 2 wydarzania. Pierwsze jaki będzie nowy projekt Thomena i jak będzie się prezentował na tle nowego albumu Blindów. Thomen miał pomysł na nowy zespół, a było to granie w stylu starych albumów Blind Guardian, zwłaszcza coś w stylu „Somewhere Far beyond”. Zespół nazwał Savage Cricus i jest to chwytliwa nazwa zespołu. Potrzeba było tylko zebrać muzyków. Oczywiście pierwszym krokiem było zwrócenie się do starego kupla Pieta Sielcka z Iron Savior. Dlaczego do niego? Może nadszedł czas żeby mu się on odwdzięczył za debiutancki album żelaznego zbawiciela, w którym brał udział i przyczynił się do jego sukcesu? Piet oczywiście się zgodził i polecił nawet 2 kolejnych członków z innego bardzo rozpoznawalnego zespołu grającego power metal, a mianowicie Persuader. Jacy to członkowie z tego zespołu? Hmm nie kto inny jak Jens Carlsson oraz Emil Norberg. Kto nie zna Persuader wspomnę tylko, że zespół lubi grać pod Blind Guardian. Zresztą wokal Jensa może nie którym przypomnieć samego Hansiego Kurscha. Dla mnie i pewnie dla wielu fanów power metalu był to oczywiście dream team jeśli chodzi o skład. No i w 2005 roku ujrzał światło dzienne ich pierwszy album - „Dreamland Manor”. Jakie sukces odniósł, przebił „A twist in the Myth” Blindów?, spełnił wymagania, które wobec nich były stawiane? Na te pytania odpowiedź padnie później. Najpierw przybliżę wam album. Produkcją zajął się nie kto inny jak Piet Sielck, to też kojarzyć się może z Iron Savior, Persuader. Zresztą z każdego zespołu coś słychać w graniu tego zespołu. Szata graficzna to kolejny aspekt, który mnie się podoba. Czy wam też to się nieco kojarzy z BG? Znów elfy i te sprawy, no zamierzone skojarzenie.


Krążek otwiera utwór, który promował album i do którego nakręcono klip. Mowa o genialnym „Evil Eyes”. Strasznie mocny utwór, który ukazuje jak grać prawdziwy power metal z pazurem. Dynamika i cała motoryka przypomina ślepego strażnika, zresztą melodyjność i zmiany temp też kojarzą się z tym zespołem. Choć gitary, brzmienie i wydźwięk to już Iron Savior. Miło słyszeć, że zespół kontynuuje to co BG dawno temu zakończył. Wokalnie Jens wypada lepiej niż Hansi, a Emil mógłby grać BG jako główny gitarzysta, bo jest styl nasuwa właśnie strażnika. 7 minutowy killer i nie nudzi, ba wciąga i można by słuchać go w nieskończoność. Zresztą zespół w głównej mierze postawił na takie kolosy. Nie dziwię się, bo popisy gitarowe i różnego rodzaju motywy nie dają się zamknąć w 4 minutach. Utwór jest bardzo melodyjny, ale i zarazem ciężki tak jak przystało na Persuader. Szybkość to z kolei cecha starego BG. Uczta dla fanów BG, ale i power metalu. Jeszcze chciałby zwrócić uwagę też na chwytliwy refren, który idealnie w pasowałby się w stare krążki strażników. „Between The devil and The Seas” partie klawiszowe nasuwają Persuader, partie gitarowe Iron Savior. Dynamika i cała motoryka to znów BG, no a refren? Hmm sami sobie już dopiszcie. Podpowiem, że jest w wolniejszym tempie utrzymany i charakteryzuje się podniosłością. Dla mnie jest to kolejny killer, który mnie przypomina stary dobry BG jaki już nie usłyszę. Ogień i szybkość to nie jedyne granie w jakim się obraca Savage Circus. Pokusili się również o stworzenie kawałka, nieco bardziej stonowanego utrzymanego w średnim tempie i nieco w ponurym klimacie. Takim utworem jest „Demon of Waltz”. Cholernie podoba mi się tajemniczość oraz melodyjność taka utrzymana w rejonach ślepego strażnika. Refren i chórki to znów kolejny mocny punkt tego utworu, ale i całego albumu. Piet robi zawsze fajne chórki. Utwór jest tym który ma najmniej BG, ale nie oznacza że jest gorszy czy coś w tym stylu. „Tommorowland” utwór, który idealnie połączył w sobie Iron Savior i Blind Guardian. Genialne jest wejście w tym utworze. Bardzo melodyjne i uważam, że od tego utworu powinien zaczynać się album. Utwór jest utrzymanym w podobnym klimacie co poprzednie. Dynamiczne szybkie tempo, ostry riff, ciężka partia gitary rytmicznej, zwolnienie podczas refrenu.Więcej BG jest natomiast w „It – the gathering” poczynając od melodyjność jak i pozostałe elementy. Utwór jest bardzo szybki i dynamiczny. Pomimo długiego czasu utworu słucha się tego z zachwytem, zwłaszcza taki refren, który o dziwo jest utrzymany w szybkim tempie, jak cały utwór. Ballada to znak rozpoznawczy BG, a tutaj „Beyond Reality” może nie jest taka bajeczna i klimatyczna jak u byłego zespołu Thomena. Ale gniot to też nie jest. Jest inna, ma swój charakter, a słucha się jej całkiem przyjemnie i pokazuje nieco inne oblicze zespołu. Najcięższą kompozycją w moim odczuciu jest „When Hell Awakes” i gdzieś tam ma nawet ducha thrashowego łojenia. Poza tym tematyka tez nieco mroczniejsza. Wszystko jest drapieżne i słychać więcej Persuader. Świetna kompozycja, która pokazuje, że można grać naprawdę porządny power metal bez jakiś smoków, łagodnych i słodkich melodii. Iron Savior daje o sobie znać w „Ghost Story”. Znów wolniejsze i bardzo stonowane tempo. Ale panowie nie zapominają i o szybszym tempie. Jest mrok i dreszczyk jak przystało na opowieść o duchach. Świetnie album zamyka znów bardzo blindowy „Born Again by the Night”. Znów dynamiczny i bardzo melodyjny utwór, które jest oparty o patenty, które dominowały na całym albumie.

Wow, tak można podsumować wrażenia z przesłuchania tego albumu. Minęło już 6 lat, a album wciąż brzmi świeżo i wciąż kopie dupsko. Album przebił nijaki album Blindów, którzy poszli w eksperymenty, gdzie Thomen wrócił do korzeni i pokazał, jak miał brzmieć nowy album BG. Album spełnił moje wymagania w 100% i otrzymałem perfekcyjny album, wypełnionym power metalem ciężkim i drapieżnym i zarazem bardzo melodyjnym, który łączy w sobie kultury 3 zespołów i to z jakim efektem. Album odniósł sukces bo jakże inaczej. U mnie jest to jeden z najlepszych albumów power metalowych ostatniej dekady! Dream team nie zawiódł i wydał krążek na miarę swojego talentu. Nota : 10/10. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz