piątek, 22 lipca 2011

RUNNING WILD - Under Jolly Roger (1987)

Motywem przewodnim wielu kapel heavy metalowych jest wojna, śmierć, lucyfer, życie, smoki, fantasy i nie tylko. Wielką furorę, ale też zaskoczenie wywołał 3 album Niemieckiego Running Wild. Nic w tym by nie było dziwnego, gdyby nie to, że zespół którego kompozycje były poświęcone mrocznej tematyce, przeskoczył na pirackie opowieści. Nie wiem jak wy, ale ja nie wiele znam zespołów, które poruszały w tamtych czasach ową tematyką. Running Wild pod tym względem już był oryginalny. Muzycznie też trzeba zaznaczyć, że wytworzył własny styl, jak dla mnie nie do podrobienia. Tak słynny 3 album, z którym zespół zmienił tematykę to „Under Jolly Roger” bez wątpienia jeden z najbardziej rozpoznawalnych albumów tego zespołu. Choć zespół zmienił tematykę, to i tak gdzieś ten mrok się unosi na tym albumie. Trzeba przyznać, że i muzycznie troszkę zmienił styl, ale jest to wciąż Running Wild. Choć coraz bardziej kierowali się w stronę większej melodyjności. Surowość z poprzednich albumów jest tu wszechobecna oraz nieco cięższe brzmienie gitar. Okładka też w innym klimacie zrobiona. Była to idea zespołu, aby na okładce widniał piracki statek, który wygląda niczym statek widmo no i ten mrok. Niby piracko, ale zarazem czuć klimat poprzednich albumów. Za wykonanie jej odpowiedzialny jest nie kto inny jak Ertugrul Edine. Na album trafiło tylko 8 kawałków co łącznie daje 35 minut muzyki i jest to bez wątpienia jeden z najkrótszych albumów heavy metalowych jakie znam.

Najbardziej co mnie rozwaliło to otwierający utwór w postaci tytułowego „Under Jolly Roger”. Od razu można poczuć pirackie klimat y. Wykrzyknięta komenda kapitana, słychać ponadto szum morza, chwiejący się żagiel i strzały z armaty, no czego można chcieć więcej? W taki sposób zaczyna się jedna z najbardziej rozpoznawalnych kompozycji zespołu. Odgrywana na każdym koncercie. Kawałek został obdarzonym prostym, ale bardzo pirackim riffem, co więcej tempo też takie skoczne jest najbardziej jest to wyraziste podczas zwrotek. Tekst też łatwo zapada w pamięci, co więcej też bardzo piracki. Jednak brzmienie i cała produkcja przypomina 2 wcześniejsze albumy. Rock'n Rolf ma tutaj na tym albumie jeszcze ten taki nieco drapieżny i mroczny wokal, jeszcze nie wyciąga takich górek jak na późniejszych albumach. Utwór ten darzę ogromnym sentymentem bo przyczynił się do tego, że rozpocząłem przygodę z heavy metalem. Piracko brzmi również „Beggars Night”, gdzie największym atutem tego utworu jest oczywiście warstwa instrumentalna na czele z riffem. Jest bardzo melodyjne, nawet bardzo w porównaniu do poprzednich albumów. No i znów jest bardzo piracko, a to zapewne dzięki bujającemu refrenowi. Dla mnie jest to kolejny mocny kawałek na tym albumie. Jeśli piraci, to i nie mogło zabraknąć diamentów i czarnej skrzyni, czyli skarbu bez którego nie ma piratów. „Diamonds of Black Chest” i tutaj można by długo gawędzić jaki to zajebisty utwór. Co mnie rajcuje w tym utworze to przede wszystkim skoczny refren, taki piracki bo jakże inaczej. Również warto podkreślić solówki, które są krótkie, ale bardzo energiczne. Bez wątpienia jedną z szybszych kompozycji na albumie jest „War in the Gutter”. Także w przypadku tego kawałka nie ma słabszego poziomu, nie ma jakiś wpadek. Jest porywający refren, taki rzekłbym bardzo koncertowy. Tekst jest taki bardzo porywający i łatwo w padający w ucho. Tak w o to sposób mamy kolejnego killera. Choć poziom jest bardzo równy to taki „Raise Your Fist” razem z tytułowym są nieco wyżej. Kolejny kultowy utwór, który często był wybierany na koncerty jako kawałek z tego albumu. Co by nie napisać, jest to zagrzewający do walki utwór. Ale nie omija nas piracka otoczka. Riff tutaj jest prosty i bardzo melodyjny. Jednak bardzo dobrym pomysłem okazało się wysuniecie basu, perki i wokalu podczas zwrotek. Refren bardzo piracki czyż nie? Solówki w przypadku tego kawałka są najlepsze z całego albumu i nasuwają mi inne takie energiczne popisy gitarowe, a mianowicie te z „Diabolic Force”. „Land Of Ice” zaczyna się bardzo mrocznie niczym muza z filmu „Coś”. Jest groza i ciężar. Tak bez wątpienia jest to najcięższy utwór na płycie i jak dla mnie nieco słabszy od poprzednich. Już tak nie chwyta jak poprzednie, a wolne tempo i toporność nieco ciągną ocenę na dół. Szkoda, dobry utwór i nic ponadto. „Raw Ride” to jeden z tych utworów, do których przekonałem się za sprawą koncertowego albumu „Ready for boarding”. Na albumie może brzmi mniej energiczniej, mniej żwawo, ale utwór sam w sobie nie jest taki zły. Mam prosty i bardzo porywający refren. Riff tez tutaj nie brzmi najgorzej. Ale choć fajnie się go słucha to i tak do czołówki tego albumu się nie zalicza. Drugim takim szybkim utworem na tym albumie jest „Marciless Game” Brzmi niczym „Adrian S.O.S” z debiutu. Proste, szybkie i energiczne granie. Dla mnie jest to kolejny killer. Gdzie jak na niespełna 4 minuty mamy sporo popisów gitarowych i w dodatku na bardzo wysokim poziomie.

Ta zmiana stylu pod względem muzycznym i tekstowym wyszła Running Wild na dobre, o czym będzie się można przekonać, przeglądając i przesłuchując kolejne albumy tego zespołu, po zajrzeniu do kronik muzycznych i spytaniu nieco starszych kolegów. Poziom „Under Jolly Roger” w sumie nie zaskakuje, bo już wcześniejsze albumy przyzwyczaiły nas do bardzo wysokiego poziomu muzyki tego zespołu. Mamy po raz 3 album z bardzo energicznym i melodyjnym heavy/speed metalem i jak na rok 1987 jest to krążek, który był jedyny w swoim rodzaju,. Dla mnie jest to jedna z ważniejszych pozycji z tego roku, ale też pod względem dyskografii zespołu. Nota: 9.5/10.


4 komentarze:

  1. Ten album był dla mnie ogromnym zaskoczeniem brzmieniowym - wcześniej poznałem ich późniejsze albumy takie jak "Port Royal", "Death Or Glory" czy "Blazon Stone". Surowe brzmienie albumu na początku mi się nie podobało ale to trwało tylko chwilę. "Diamonds Of The Black Chest", "Merciless Game", i najlepszy na płycie moim zdaniem "War In The Gutter" to absolutne heavy metalowe perły. No i wielka szkoda, że "War In The Gutter" nie bardzo grali na koncertach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najgorszy dla mnie tutaj jest Land Of Ice:P Raise your Fist, Beggers Night i oczywiście Under Jolly Roger to jedne z pierwszych utworów które przyczyniły się że pokochałem muzykę i formę Running Wild:D A jedna z najlepszych okładek, potrafi przyprawić człowieka o gęsią skórkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja "Land Of Ice" bardzo lubię... Zresztą słabe kawałki RW zaczęło nagrywać dopiero na "The Brotherhood" ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak wraz z odejściem Bodo i Thilo, zespół zaczął przeżywać kryzys:P Na Brotherhood jest kilka mocnych momentów ale też sporo słabszych, ale w okolicach 7/10 zamyka się ów wydawnictwo:P

    OdpowiedzUsuń